6.30 wstajemy i idziemy na Mszę św. gdzie wspólnie modlimy się, śpiewamy. Następnie wybieramy się na śniadanie, podczas którego planujemy rozpoczynający się dzień. Po chwili odpoczynku zaczynamy przygotowywać napis ,,WELOCME TO DON BOSCO SUMMER CAMP 2022”. Przyjemnie słuchając razem muzyki, rysujemy kolorowe literki. Nasze zasoby są troszkę ograniczone mamy jeden klej, który kończy się już po paru przyklejonych literkach. Napis kończymy, używając kleju do drewna – wychodzi naprawdę świetnie.

W tym samym czasie ksiądz Jerzy zaprowadza mnie do kliniki. W środku są dwie panie i siostra zakonna. Jedna z nich opowiada mi o tym, jak wygląda jej praca. Pokazuje mi księgę. do której wpisywani są wszyscy pacjenci. Oglądam kartki z tabelkami gdzie po imieniu i nazwisku opisywane są objawy choroby a na następnie jakie leczenie zostało zastosowane. Czerwonym długopisem zapisywane są ciężkie dolegliwości oraz wyniki testów np. na malarię. Ta mobilna klinika otwarta jest tutaj tylko w piątki, w resztę dni personel jest w innych okolicznych wioskach. Oprócz wydawania lekarstw wykonywane są tutaj także szczepienie – polio, WZW… Nowo poznana Pani nie długo jednak opowiada o swojej pracy – zaraz pokazuje mi zdjęcia swoich wnuków i filmiki tańczącej rodziny.

Jak w ostatnich dniach bez przerwy w pewnym momencie zaczyna lać deszcz, my idziemy na obiad. Okazuje się, że mamy gościa James’a, którego wczoraj poznałyśmy z Kamilą na pogrzebie.

Trochę odpoczywamy, Ela gra na gitarze i śpiewa, ja z Kamilą pomagamy księdzu Peace’owi z kartą SIM w tablecie. Czas nam szybko płynie, bo zaraz jest już 16.00 – mimo deszczu dzieci przyszły do oratorium więc i my. Maluchy chodzą na boso w kałużach i błocie – taka pogoda w ogóle im nie przeszkadza. Dzieciaki chcą grać w czekoladę – Christopher przynosi nam kredę, starsze dzieci skaczą a młodsze rysują domki i kwiatki. Planszę co jakiś czas poprawiamy, bo przez mokre podłoże kreda się rozpuszcza. Wypisaliśmy całą kredę, idziemy grać w siatkę.

Oj teraz to dopiero zaczyna padać deszcz, ale nikt nie przestaje grać – czuję się jak pod prysznicem, ale śmiechu jest co niemiara. 18.30 – siadamy na trybunach i odmawiamy różaniec. Po modlitwie ksiądz Carlos 2 mówi słówko ostatni raz przed swoim wyjazdem na rekolekcje. Opowiada historię o pewnym biznesmenie, który chciał zatrudnić kogoś odważnego do swojego przedsiębiorstwa. Wymyślił więc konkurs. Wszystkim kandydatom dał po jednym ziarenku do zasadzenia. Po roku czasu mieli się oni zjawić z efektami swojej pracy. Był tam jeden człowiek, którego nasionko nie chciało wzrosnąć. Opowiedział o wszystkim swojej żonie, zastanawiając się nad swoimi możliwościami. Miał wystarczająco czasu, aby nasionko podmienić lub kupić gotową roślinkę. Żona jednak poradziła mu, żeby przyszedł z tym co ma i tak też zrobił. Wkrótce nadszedł czas rozstrzygnięcia konkursu. Wszyscy inni kandydaci wrócili z pięknymi roślinami i cudami rosnącymi na nich, mężczyzna przyszedł z samą doniczką. Biznesmen obejrzał i wysłuchał wszystkich opowieści, po czym oznajmił, że mężczyzna bez roślinki jest wygranym konkursu, gdyż wszystkie nasiona otrzymane na początku od niego były wcześniej ugotowane i nic nie miało prawa z nich wyrosnąć. Tylko ten jeden mężczyzna miał odwagę, aby powiedzieć prawdę.

Teraz kolacja – makaron z sosem mięsnym i pancakes. Nie wiadomo czy spotkanie animatorów odbędzie się, ciągle pada deszcz, wtedy ci, którzy mają dalej, mogą nie dojść. Ksiądz Peace decyduje jednak, że pójdziemy na spotkanie, tyle że pół godziny później. Nie ma wielu osób, dziś omawiamy kwestie organizacyjne, wpisujemy się na listę i wybieramy przedmioty, których chcemy uczyć na Summer Campie oraz komitety – pierwsza pomoc, kuchnia, dekoracje, gry i zabawy. W niektórych momentach spotkania tak pada deszcze, że w ogóle nic nie słychać – na dachu oratorium są blachy. Oczywiście nie jest zaskoczeniem, że gdy wychodzimy z oratorium, też pada deszcz – jest mi to już zupełnie obojętne czy idę w kałuży po kostki, czy próbuję ich uniknąć i tak całe buty mam mokre… dochodzimy do naszych pokoi i idziemy spać. Tak mija nam kolejny dzień naszej wyprawy. (Teresa)