Wstajemy z samego rana wypoczęci, pełni energii i gotowi na nowy dzień. Msza jest dzisiaj później niż zwykle. Zbieramy się i już koło godziny 9 jesteśmy w drodze na śniadanie. Kiedy przechodzimy koło kościoła, nagle widzimy stojące przed nim dziewczyny, wszystkie ubrane w podobne jasno, niebieskie sukienki. Od razu domyślam się, że są to osoby które dzisiaj przystąpią do bierzmowania. Później jemy śniadanie. Ela zrobiła dla nas pyszne pancakes-y. Kiedy jesteśmy już najedzeni idziemy na Mszę Świętą, która jest długa i bardzo uroczysta. Trwa aż 3 godziny. Bierzmowanie jest w Gambii szczególnie celebrowane. Ołtarz jest przyozdobiony pomarańczowymi i czerwonymi płachtami. Z zachwytem słucham pieśni, które są na Eucharystii i obserwuje ludzi, którzy otrzymują dzisiaj dary Ducha Świętego, a jest ich przeszło 80. Po Mszy szybko jemy obiad, który bardzo nam smakuje. Makaron z curry popijamy napojami z lodówki. Potem udajemy się do hali oratoryjnej, aby razem z innymi świętować uroczystość bierzmowania. Na sali jest prawie 300 osób. Do bierzmowania przystąpiły też dzisiaj osoby z pobliskich wiosek. Za nimi siedzą ich świadkowie i osoby z rodziny. Na dworze stoją dwie zakonnice ze zgromadzenia sióstr Objawienia Matki Boże. Z okazji uroczystości przygotowały one dla kandydatów smaczny posiłek. Różne rodzaje ryżu, mięs, sorel oraz wiele rodzai warzyw. Jedzenie zajmuje długie stoły. Nie jesteśmy jednak głodni, bo zaledwie przed chwilą jedliśmy obiad w domu salezjanów. Bierzemy zimne napoje i z powrotem wracamy do środka. Razem z Weroniką musimy dokończyć robienie prania, więc wychodzimy wcześniej niż pozostali. Kiedy pranie jest zrobione, wracamy do reszty. Zastajemy ich siedzących w domu salezjanów. Mają ciasto! Udaje nam się chwilę odpocząć, po czym udajemy się na różaniec. Po modlitwie jedna z dziewczynek, podchodzi do mnie i wpina mi pomarańczowy kwiatek we włosy. Podczas kolacji Carlos proponuje, aby pojechać z nim zobaczyć jak ludzie świętują w swoich domach. Ja z Elą jesteśmy chętne żeby z nim pojechać. Wsiadamy do samochodu i wyruszamy w nocną podróż. Przed pierwszym domem pod który zajeżdżamy siedzi duża grupka ludzi. Witamy się z nimi i przedstawiamy się. Jedna z kobiet zaprasza nas do środka. Wchodzimy, żeby zobaczyć wnętrze budynku. Wąski korytarz z szarymi ścianami, prowadzi do pomieszczenia, w którym znajduje się stolik, dwa krzesła i kanapa. Gospodarze proponują nam miejsca na kanapie. Dużo mówią, dają nam zimne napoje i częstują czymś co wygląda jak ciasto ze śmietaną. Część z nich mówi po francusku. Po jakimś czasie opuszczamy dom, aby pojechać w jeszcze jedno miejsce. Dom do którego dojeżdżamy jest oświetlony przez wiele lamp. Po wyjściu z auta od razu widzimy pięć uroczych szczeniaczków. Rozmawiamy z kilkoma osobami siedzącymi pod domem i jemy popcorn, który okazuje się posypany cukrem. Kiedy wracam jestem bardzo zmęczona, to był ciekawy dzień. (Gosia)