Dzisiaj rozpoczyna się, długo wyczekiwany, wyjazd na Misje do Gambii. Na początku jest Msza Święta o godzinie 11.00. W Kościele poza nami znajduje się jeszcze spora liczba wiernych. Na kazaniu ksiądz mówi o tym, że wielu ludzi w dzisiejszych czasach nie potrafi odpoczywać, ponieważ wciąż pracuje i nie znajduje czasu na chwilę przerwy. Po Eucharystii wspólnie wsiadamy do niewielkiego czerwonego busa, a do jego bagażnika pakujemy walizki. Kierowcą jest bardzo miłym mężczyzna, który bezpiecznie dowozi nas na lotnisko. Potem czekają na nas długie godziny oczekiwania na lot z Krakowa. W tym czasie obchodzimy lotnisko wzdłuż i wszerz, a pod koniec robimy sobie razem zdjęcie z plastikowym koniem, który robi za atrakcje dla turystów, a jest symbolem miasta Krakowa. Wsiadamy do samolotu, kierunek Istambuł. Nasz lot jest lekko opóźniony, mamy nadzieję, że uda nam się zdążyć na kolejny samolot. Naszej grupie wolontariuszy udaje się usiąść obok siebie w środku kabiny. Podekscytowanie i ekscytacja nie pozwalają mi zasnąć w samolocie. Na pokładzie dostajemy obiad, który składa się z ziemniaków połączonych z jajkiem, mięso, bułki z masłem oraz na deser budyń czekoladowy. Najedzeni docieramy wreszcie do Turcji. Lotnisko, na które udaje nam się trafić, jest wielkie i jasno oświetlone. Na środku niego znajduje się sklep ze słodyczami, a trochę dalej taśmy lotniskowe, po których przejściu dochodzimy do bramek prowadzących do naszego kolejnego samolotu. Okazuje on się być znacznie większy od poprzedniego. Co więcej posiada wbudowane w fotele telewizorki, a stewardesy rozdają pasażerom ciekawy zestaw: zatyczki do uszu, skarpetki i opaskę na oczy. Jednak zmęczenie bierze górę. Późna godzina i cały dzień podróży sprawiają, że większość z nas od razu kładzie się na fotelu i zasypia głębokim snem. Budzą nas dopiero budziki innych pasażerów. Na pokładzie samolotu zostaje nam rozdane śniadanie. Pełni życia i energii docieramy wreszcie do Gambii. Czekamy na przyjazd Księdza Peace, który ma odebrać nas z lotniska. W tym czasie wielu ludzi zagaduje do nas i proszą nas o pieniądze. Po dłuższym oczekiwaniu, widzimy jadący w naszym kierunku biały samochód. Wsiadamy do środka, ja razem z Maćkiem wchodzimy na pakę koło wrzuconych do środka walizek. Po drodze do wioski mijamy machające do nas dzieci i rozglądamy się, aby zobaczyć co się zmieniło od naszego wyjazdu. Docieramy na miejsce i od razu wygłodniali siadamy do stołu, aby zjeść wspólnie z Księżmi późne śniadanie. Po którym mamy czas wolny, więc razem z Marceliną i Natalką idziemy przywitać się z dziećmi, które od razu podbiegają do nas ze wszystkich stron i są bardzo chętne, aby spędzać razem czas. Dopiero co zjedliśmy śniadanie, a już siadamy do obiadu, podczas którego rozmawiamy o organizacji Summer Campu i o tym, że jedzenie jest w Gambii jest dużo ostrzejsze niż w Polsce. Kiedy kończymy posiłek znowu mamy trochę czasu wolnego i każdy wykorzystuje go na swój własny sposób. O godzinie 18:30 jest różaniec który odmawiamy chodząc po wiosce wraz z mieszkańcami. Na końcu dochodzimy do jednego z domów koło którego siadamy i zostajemy przedstawieni mieszkającej tam rodzinie. Po różańcu odmawiamy nieszpory. Jesteśmy zmęczeni lotem, więc szybko odchodzimy od kolacji która kończy dzisiejszy dzień i podczas której Ksiądz Carlos 1 wyciąga gitarę i śpiewa różne piosenki. Kładziemy się spać i tak kończymy pierwszy dzień spędzony w Gambii. (Gosia)