Słyszę budzik, ale nie mam siły wstawać więc włączam drzemkę już po raz trzeci. Nie motywuje mnie nawet fakt, że to już ostatni pełny dzień w Gambii. W końcu 15 minut przed Mszą wstaję, ubieram się i wychodzę. Msza jest dłuższa niż zazwyczaj, jest też więcej ludzi, śpiewy są uroczyste, jeden z animatorów nawet gra na perkusji. A to wszystko dlatego, że ksiądz Carlos świętuje dzisiaj 25-lecie kapłaństwa. Po Mszy razem ze wszystkimi animatorami odmawiamy poranne modlitwy i idziemy na śniadanie. Później prowadzę z Gosią apel dla dzieci. Dzisiejszy temat dnia to „Kindness of heart”. Po apelu idziemy na chwilę do pokoju. Gdy przychodzimy do przedszkola, dzieci oglądają „Króla Lwa” w sali telewizyjnej. Po zakończonej bajce idziemy z powrotem do klasy i próbujemy zająć się czymś z dziećmi. Nie jest to łatwe, bo jesteśmy same bez żadnego animatora stąd, a dzieci w przedszkolu jeszcze nie za dobrze rozumieją angielski. Ciężko jest je nawet uciszyć a co dopiero znaleźć takie zajęcie, które by wszystkim pasowało. Mają bardzo dużo energii i ciężko jest je przekonać do tego, żeby usiadły na swoich miejscach. Kończy się tak, że Gosia tańczy z chętnymi dziećmi, niektóre z nich siedzą w ławkach i rysują, a ja biegam za wszystkimi, które chcą uciekać, przytulam i pocieszam płaczące i staram się uspokoić te, które się kłócą. W końcu słychać dźwięk dzwonka i dzieci zaczynają krzyczeć „it’s time”. Niektóre z nich jednak nie chcą opuszczać sali i trzeba po kila razy powtarzać, że musimy już iść. W końcu udaje nam się zamknąć salę i przejść na teren podstawówki. Dzisiaj znowu zamiast naszych tańców jest turniej tańca. Wszystkie grupy ustawiają się w jedno duże koło a do środka wchodzi jeden przedstawiciel z każdej grupy. W danej kategorii wiekowej dzieci starają się zaprezentować jak najlepszy układ taneczny do losowych piosenek. Po tańcach wszyscy razem się modlimy modlitwą „Anioł Pański”. Na czas pracy w grupach idę z Maćkiem pomóc Eli z formularzami na Summer Camp. Pracy jest dość dużo i gdy kończymy już się jest czas na obiad. Nie zdążylibyśmy dojść żeby zjeść razem z dziećmi, dlatego szybko jemy zupki chińskie i idziemy na gry. Po grach skillsy. Idę z Gosią zająć się maluchami na placu zabaw. Po skillsach zbieramy się wszyscy, aby zrobić podsumowanie, quiz dotyczący tematu dnia i zaśpiewać przygotowane wcześniej w grupach piosenki. Potem idziemy na podsumowanie dla animatorów, które prowadzi Ela. Nagle słuchać szum i po chwili dostrzegam wchodzące do środka siostry z zakonu Matki Teresy, które poznaliśmy w sobotę. Dołączają do naszego spotkania i przedstawiają się. Siostra przełożona jest z Indii, są z nią siostry z Ghany, Kenii i Mali, jest też siostra Lilianna z Polski. Siostry przynoszą ciastka i częstują wszystkich, po czym uczą nas piosenki, którą śpiewały z dziećmi na prowadzonym przez siebie wcześniej Summer Campie. Siostra Lilianna przychodzi do nas od razu po spotkaniu, żeby chwilę porozmawiać. Później siostry idą zobaczyć wioskę a my udajemy się do kuchni, żeby przygotować ciasta na wieczorną imprezę. Potrzebujemy sporo jedzenia, bo impreza jest przygotowywana z aż czterech okazji. Po pierwsze 25-lecia święceń księdza Carlosa, po drugie jako powitanie dla grupy wolontariuszy z Hiszpanii,  po trzecie pożegnanie nas i po czwarte z okazji jutrzejszych urodzin Krzysia. Zanosimy na imprezę ciasta i czekamy chwilę na przybycie gości. Na miejscu już jest gotowa kolacja przygotowana przez grupę animatorek. Kiedy pojawią się większość zaczynamy od zjedzenia kolacji, następnie jemy ciasta i śpiewamy sto lat. Później dostajemy certyfikaty za uczestnictwo w Summer Campie oraz afrykańskie ubrania. Certyfikat otrzymuje na ręce ks. Jerzego także cały Salez za wybudowanie toalet. Tańczymy Belgijkę , jakiś hiszpański taniec, Makarenę i waka waka. Po tańcach wychodzimy na dwór trochę się przewietrzyć. Gdy wracamy impreza pomału się kończy. Pomagamy w sprzątaniu i wracamy do pokoi. (Weronika)