Pierwszym i oczywistym punktem programu dzisiaj jest pobudka o 6:00. Każdy przebiera się i idzie myć zęby w swoim tempie, czasu jest wystarczająco. Msza o 7:00 rano przebiega standardowo, wśród głośnych śpiewów i modlitw w języku francuskim. Dziś w Ewangelii po raz kolejny pochylamy się nad przypowieścią o siewcy. Kończy się Msza, czas zatem na śniadanie, którym są oczywiście bułki z masą czekoladową albo margaryną. Tym razem jest wreszcie wrzątek by móc porządnie zalać sobie kawę. Zaraz po jedzeniu oddzielnie chłopaki i dziewczyny wysłuchują ogłoszeń na temat bieżących spraw. Po nich wracamy do sali na konferencję odnośnie znalezienia miejsca przez młodych w Kościele i w świecie. Trwa ona dość długo, jednak całe szczęście dla nas jeden z miejscowych salezjanów tłumaczy ją na angielski, co pozwala nam lepiej zrozumieć poruszane kwestie. Po projekcji krótkiego filmu idziemy na dyskusję w grupach, w których mamy odpowiedzieć na pytania (niektóre z nich dotyczą właśnie filmu). Czas wolny to okazja na spacer po mieście, wyruszamy więc całkiem sporą grupą by się przejść i zobaczyć miasto. Wygląd domów i w ogóle architektura nie odbiega zbytnio od tej w Gambii, domy są raczej niskie (choć bliżej centrum jest już więcej wielopoziomowych), a większość ulic jest po prostu usypanych z piasku. Punktem końcowym naszej wyprawy jest trochę większy plac w centrum, tam odbywa się dość długa sesja zdjęciowa, po drodze udaje nam się także wymienić trochę dalasi na tutejszą walutę, aby móc coś kupić na pamiątkę. Okazuje się jednak, że zabiera nam to dość dużo czasu, przez co po zrobieniu wspólnego zdjęcia musimy wracać już na obiad, który i tak po naszym spóźnionym przybyciu (mieliśmy być na 13:00 a byliśmy dużo później) wciąż nie jest gotowy. Wreszcie rozdawane są miski z obiadem i łyżki. Bardziej zaskakujące składniki dzisiejszego posiłku to ryba i różne warzywa. Po jedzeniu jest chwila przerwy a potem śpiewanie na sali konferencyjnej, nie trwa ono długo. Następuje druga część porannej konferencji (była ona podzielona właśnie na dwie części). Otrzymujemy kolejne zagadnienia do dyskusji w grupach, podzieleni zostajemy na tych co mówią po francusku i tych co mówią po angielsku (tylko nasza wspólnota z Kunkujang mówi po angielsku) i wśród siebie dzielimy się na jeszcze mniejsze grupy po około 8 osób. Około 18:00 wszyscy idą się przebrać, nadchodzi bowiem czas na finały turnieju w piłkę nożną i koszykówkę. Ja grałem w drużynie reprezentującej Kunkujang w piłce. Ulegliśmy niestety  lepiej od nas zorganizowanej drużynie wspólnoty ze stolicy Senegalu przegrywając dość boleśnie 4:1. Gdy wszyscy są spoceni i zmęczeni po emocjonujących finałach każdy bierze sobie wiadro i napełnia je wodą, aby się umyć. Wszyscy już umyci i odświeżeni kierują się na plac aby odmówić dobrze nam znany z Kunkujang chodzony różaniec, tym razem w aż czterech językach (angielski, francuski, woolof i polski). Po modlitwie ojcowie opowiadają nam trochę o parafii i szkołach jakie prowadzą. Parafia obejmuje teren gdzie znajduje się około 70000 muzułmanów, a parafian jest około 525. Salezjanie prowadzą tu szkołę podstawową i Secondary School, która naucza na kierunkach mechanika i elektryka. Szkoła jest płatna 300€ za rok. Nadszedł czas na kolację, co do której wszyscy zgadzamy się, że była jak dotąd najsmaczniejsza. Frytki z cebulką, rybą i sosem zjadamy wszyscy bardzo chętnie, tak, że na talerzu nie zostaje prawie nic. Kierujemy się na salę by wysłuchać zabawnego podsumowania dnia, osoby mówiące w 4 różnych językach przygotowały, każdy osobno śmieszny opis różnych wydarzeń z dnia. Po polsku opowiadała Ela o przygodach związanych z wymianą pieniędzy, jak musiała wracać z kantora na motorze w ścisku pomiędzy dwiema osobami. Ostatni punkt programu na dziś to film fabularny o pewnej wspólnocie chrześcijańskiej. Wiele osób kładzie się jednak spać wcześniej ze względu na zmęczenie i dość późną godzinę (film zaczyna się około 23:00), również i ja tak postępuję, biorąc pod uwagę to iż prawie zasnąłem siedząc na krześle i zerkając jednym okiem na film, a drugim na telefon. (Kuba)