Pobudkę mamy dzisiaj później niż zwykle, bo dopiero o godzinie 9 jest śniadanie. Smaczne bułki z czekoladą popijamy kawą z mlekiem. Po skończonym posiłku idziemy na Mszę Świętą. W sali oratoryjnej w czasie Eucharystii działa szkółka niedzielna dla dzieci. Postanawiam zobaczyć jak ona wygląda. Dzieci słuchają tam wyjaśnień do czytań i odpowiadają na pytania. Pomagam w uciszaniu ich i potem razem z resztą animatorów odprowadzam na dalszą część Eucharystii. Po nabożeństwie razem z grupą z Hiszpanii zostajemy wywołani na środek, aby się przedstawić wiernym. Później idziemy zjeść obiad i w pośpiechu wsiadamy na pakę samochodu, by pojechać razem z grupą animatorów na plażę. Kiedy dojeżdżamy na miejsce, od razu chcemy pobiec, aby zanurzyć się w wodzie. Inni animatorzy idą w nasze ślady. Przez chwilę pływamy i ochlapujemy się wodą, potem bierzemy piłkę i zaczynamy grać w siatkówkę. Coraz więcej osób dołącza się do gry. Po skończonej zabawie wychodzimy na brzeg, żeby się osuszyć. Postanawiamy udać się wzdłuż brzegu i pozbierać muszelki. Na początku nie widzimy ich zbyt dużo. Kiedy dochodzimy do klifów dostrzegamy rozpościerającą się nad nami tęcze. Nagle przybiega do nas animatorka Andresia, okazuje się, że dotarła ona na nogach, aż do Tanji, a po drodze zebrała dla nas cały worek muszelek, dokładamy do nich te co sami zebraliśmy i wracamy do reszty.  Rozkładamy się na krzesełkach, w jednej z toreb znajdujemy ciastka. Na jednym z drzew powieszona jest prowizoryczna huśtawka zrobiona z kawałka drewna i liny. Siadam na nią  po czym widzę znajdującą się pod nią martwą rozdymkę. Na jej widok odchodzę. Zabieram piłkę od siatkówki z drewnianego stolika. Chcemy poodbijać ją razem z Weroniką, jednak uniemożliwia nam to mocny wiatr i piasek, który przy każdym odbiciu leci w kierunku naszych oczu i przylepia się do rąk. Wchodzimy do wody, aby się obmyć, przechodząc przez fale, dochodzimy do niewielkich skał po których chodzą kraby. Słońce odbija się przed nami na powierzchni wody. Zaczynamy śpiewać różne piosenki brodząc w falach. Nagle widzimy grupkę małych chłopców idą w naszym kierunku. Rzucam do nich piłkę. Odbijają ją do nas z powrotem. Przez chwilę podajemy ją do siebie. Potem idziemy z powrotem na brzeg. Na plaży skaleczyłam sobie nogę o jeden z kamieni. Na szczęście rana nie jest głęboka, przemywam ją octaniseptem. Ksiądz Peace przyjechał już po nas swoim samochodem, więc musimy wracać. Razem z Weroniką i Maćkiem siadamy do środka. Po chwili dosiada się do nas również Clemence. Po powrocie myjemy się i jemy kolacje podczas której oglądamy wieczorne wiadomości. W końcu zmęczeni, ale zadowoleni kładziemy się spać. (Gosia)