Mimo pobudki o 6:20, ledwo co zdążamy z Maćkiem na Mszę Świętą. Przed wyjściem zaskakuje mnie kilka sytuacji, przez które na chwilę pogorszył mi się humor i widziałem oczami wyobraźni resztę dnia w tym duchu. Jednak okazało się być inaczej. Po Mszy jak co rano idziemy do domu salezjanów, gdzie dziewczyny z Maćkiem szykują śniadanie. Bardzo mi smakuje 🙃. Po śniadaniu idziemy do pracy. Razem z Maćkiem i Kubą idziemy poprawiać farbę na placu zabaw, a dziewczyny robią inwentaryzację magazynu w oratorium. Już wtedy jesteśmy spoceni i zmęczeni. Po kilku pomalowanych fragmentach placu pomagamy dziewczynom i lokalnym chłopakom w sprzątaniu magazynu, głównie tam gdzie mogą być pająki (czyli wszędzie🙃) gdyż dziewczęta się ich boją. Po jakimś czasie dołącza do nas Rivaldo i jeszcze więcej obecnych tam chłopców. Wyciągamy wszystkie rzeczy, dzieląc je na użyteczne i do utylizacji. W pewnym momencie Maciek, Gosia i Wera idą do pokoju umyć ręce i nie ma ich przez dosyć dłuższą chwilę. Gdy wracają, sam się udaje zrobić to samo. Po moim powrocie trwają czynności sprzątaniowe, po czym nagle Maciek z Gosią i Werą idą ponownie do pokoju ponieważ przyszedł elektryk. Znowu przyszedł. W tak okrojonym składzie udaje się mi, Kubie, Rivaldo i chłopakom skończyć sprzątanie magazynu i wyrzucić z niego śmieci. Dziękujemy chłopakom za wspólną pracę i odnosimy rzeczy do malowania do domu salezjanów, w którym konsumujemy obiad złożony z ryżu i rybnego sosu. Po około półtorej godzinnym odpoczynku idziemy do oratorium. Tam, jak co dzień, animujemy dzieciaki. Grają w różne rodzaje piłek, tańczą zajmują się sobą. Po oratorium jest podsumowanie, przypomnienie o formularzach na Summer Camp oraz różaniec ulicami Kunkujang. Na różańcu trzymam jednego z chłopców (Dominika) za rękę, ten trzyma kogoś jeszcze a ten ktoś Kubę i taką czwórką idziemy przez wioskę. Po modlitwie idziemy jeszcze na chwilę z Maćkiem do pokoju, a następnie na kolację. Na kolacji jemy makaron ze wszystkimi możliwymi dodatkami (zapamiętałem wieprzowinę, ziemniaki i jakieś warzywa). Po posiłku, a także podsumowaniu dnia, udajemy się do budynku oratorium na szkolenie animatorów, a w drodze tam uzgadniam z księdzem Jerzym plan na jutrzejszą rozmowę do radia o ubóstwie. Po kilku minutach docieramy na miejsce. Jest to za jednym zamachem drugie i trzecie spotkanie z cyklu trzech. Tematem ponownie była rodzina ludzka i poszukiwanie miejsca w Kościele przez młodzież. W ramach spotkania zaśpiewaliśmy piosenkę o św. Janie Bosko, obejrzeliśmy film z udziałem generała salezjanów, prowadzone były debaty w 4 grupach, zaśpiewaliśmy hymn Światowych Dni Młodzieży w Lizbonie i pomodliliśmy się modlitwą tychże ŚDM. Po ogłoszeniach Ojca Peace’a dla animatorów dotyczących wyjazdu do Senegalu idziemy spać. (Krzysztof)
DZIENNIK
- OSTATNI DZIEŃ
- ZMĘCZENI ZADOWOLENI
- DZIEŃ PEŁEN PRACY
- NIEDZIELNY CHILLOUT
- ŚLADY DON BOSCO
- RAZEM Z DZIEĆMI
- CHUSTY NA SUMMER CAMP
- HUCZNA OSIEMNASTKA GOSI
- POMIĘDZY PRACĄ A ODPOCZYNKIEM
- WRACAJĄC DO KUNKUJANG
- W STOLICY SENEGALU
- NA WYSPIE Z MUSZELEK
- RAZEM W DUCHU DON BOSCO
- MŁODZI RAZEM W KOŚCIELE
- W DRODZE DO SENEGALU
- DALSZA PRACA
- JPII I MY W KATEDRZE
- INTEGRACJA I NAUKA NAD OCEANEM
- PRZYJDŹ DUCHU ŚWIĘTY
- OTWARCIE TOALET [FILM]
- WSPÓLNA PRACA
- PORZĄDKUJEMY CZYŚCIMY
- WIELKIE OTWARCIE TOALET
- MALOWANIE ODNAWIANIE
- PRACA W AFRYKAŃSKIM KLIMACIE
- PIERWSZE KOMUNIE I PLAŻE
- PIERWSZA WYPRAWA DO MIASTA
- EDUKACJA POMAGA
- A MY JUŻ W ORATORIUM
- EMOCJONUJĄCY LOT DO BANJUL
Miło widzieć naszą „wrocławską ekipę” dobrze radzącą sobie w odległej Gambii w Afryce.
Jako pasjonata botaniki zaciekawiło mnie przesłane zdjęcie (GAM_5031) z pięknymi kwiatami, jest to: kostliwka szkarłatna (Cordia sebestena L.) z rodziny ogórecznikowatych (krewniak m.in.: ogórecznika, niezapominajki, żywokostu czy miodunki). Pochodzi z Ameryki Środkowej i jest sadzona jako roślina ozdobna, drewno stosowane jest w tokarstwie, a owoce podawane są do ssania przeciw kaszlowi (Wikipedia).
Pozdrawiam serdecznie 🙂