Jest 8:15. Dzisiejszy dzień zaczynamy od wspólnej Mszy z uczniami z Salezjańskiej Szkoły Podstawowej. Po klimatycznej modlitwie idziemy na szybkie śniadanie, by zaraz po nim wsiąść na pakę pickupa z kartonami pełnymi szpitalnego wyposażenia zebranymi przez Stowarzyszenie Pokolenie, dla studenckiego szpitala Edward Francis Small Teaching Hospital w Bakau. Siedząc na pace, w ogóle nie czuć prażącego słońca, cały gorąc rozmywa wiatr towarzyszący pędzącej Toyocie. Zatrzymują nas uśmiechnięci policjanci, których zadaniem jest kontrolowanie dokumentów kierowców. Dzięki specjalnej rejestracji „Don Bosco” przepuszczają nas bez problemu.

Po drodze mijamy wiele przyczepek ciągnących przez osiołki, przeróżne plantacje roślin, panie sprzedające owoce i stadion piłkarski. Po godzinnej jeździe dojechaliśmy do szpitala. Uśmiech pani koordynującej i to miejsce pełne nadziei zapamiętamy na długi czas. Z pełnych kartonów ks. Peace wyciągnął m.in. 2 szpitalne łóżka, lekarskie uniformy i rękawiczki.

Za następny cel obraliśmy kantor i sklep spożywczy. Tutejszą walutą jest Dalasi, którego wartość to 9 groszy. Inaczej 10 Dalasi to 90 groszy, a puszka coli 45 Dalasi to jest 4,05 zł. Banknoty, które otrzymaliśmy mają bardzo ciekawe nadruki przedstawiające przyrodę w postaci ptaków i drzew oraz wizerunek prezydenta Gambii. Zadowoleni, z plikiem pieniędzy idziemy do sklepu, z którego wychodzimy z małymi zakupami, wzbogaceni o sok, 2 toniki, płatki i orzeszki w cieście. Otacza nas zatłoczona ulica pełna ludzi, taksówek i innych aut, której gwar miesza się z drżącym powietrzem parującego asfaltu.

Na prośbę ks. Jerzego jedziemy do Gambijskiej katedry, do której wchodzimy na krótką modlitwę. Zbudowano ją prawie 100 lat temu w stylu rustykalnym, co oznacza, że częściowo jest zbudowana z drewna. Obecnym biskupem jest tutaj pochodzący z Gambii ks Gabriel Mendy.

Niestety to już koniec dzisiejszej wycieczki. Dojeżdżamy do wioski, przy czym po drodze zabieramy trzy miejscowe dziewczyny. W domu księży czeka już na nas pyszny obiad. Możemy spróbować cassavy, czyli manioka.

O 16.00 czas na oratorium, gdzie aktywnie spędzamy czas z dziećmi i młodzieżą, na całego korzystając z placu zabaw i grając w badmintona. Po zabawach jak to mają tutaj w zwyczaju przyszedł czas na wieczorny różaniec, który odmawiamy przechadzając się wspólnie po boisku. Ostatnią dziesiątkę poprowadziliśmy po polsku zmierzając ku trybunom. Ksiądz Carlos I prowadzi katechezę przywołując sen ks. Bosco o chłopcach jedzących ciasta. W oratorium ks. Bosco wszyscy znali swoje imiona. Pewnego dnia dla wszystkich dzieci przywieziono ciasta. Niektórzy chłopcy zjedli pół ciasta,a resztę wyrzucili. Inni zjedli cale bardzo szybko, ale nie mogli otrzymać go w żołądku. Byli też i tacy, którzy zjedli całe spokojnie i ze smakiem. Ks. Bosco zauważył, że chłopcy, którzy zjedli pół i resztę wyrzucili byli tymi, którzy przychodzili do oratorium tylko dla zabawy i omijali modlitwę. Widział też, że ci, którzy jedli w pośpiechu, w pośpiechu zaliczali wszystkie atrakcje i modlitwy, ale nie zmieniali się pod wpływem tej dobroci. Wszyscy ci, którzy jedli w spokoju, w swoim tempie rozwijali się w oratorium, korzystając z dobroci łaski Bożej.

Chyba zbiera się na deszcz, chmury zrobiły się czarne, a temperatura w końcu stała się przyjemna. Zmierzamy na kolację, Madeleine przygotowała pyszne tortille. Po wspólnych rozmowach zaczęliśmy grać z ks. Carlosem I i Carlosem II w krzyżówki. Nim się obejrzeliśmy minął cały dzień pełen różnych doznań. Ciekawe co przyniesie jutro? (Kamila)