Dzień zaczynamy już o 6:15, z nadzieją na poranny prysznic, jednak orientujemy się, że słońce jeszcze nie wzeszło, a prądu ani wody wciąż nie ma. Decydujemy się więc pospać jeszcze kilka minut. Gdy wybija 6:40 wstajemy i zaczynamy szykować się do wyjścia na śniadanie.  Pierwsze wychodzą z domu Ada, Olga i Monika, aby przygotować posiłek razem z księdzem Sheldonem. O 7:30 dołącza reszta i zaczynamy dzień od krótkiej modlitwy. Jemy bagietki, ser żółty i kabanosy oraz wcześniej usmażone omlety. Na deser po śniadaniu wcinamy chwilę wcześniej zebrane z pod drzewa mango. Smakują dużo lepiej niż te same owoce kupione w Polsce. Zaraz po zakończonym posiłku wychodzimy z domu i idziemy w stronę kościoła na cotygodniową, czwartkową szkolną eucharystię. Gdy msza dobiega końca wraz z gromadką dopiero co poznanych dzieci wychodzimy na dwór. Najmłodsze dzieciaczki odprowadzamy do ich przedszkolnych klas, gdzie żegnamy się z nimi i wracamy do naszego domu. Z księdzem Piotrem ustalamy godzinę wyjazdu do miasta na 11:00, mamy 1,5 godziny do wyjścia. Część z nas bierze prysznic, część robi poranną drzemkę, a inni po prostu rozmawiają. Ksiądz Piotr oraz ksiądz Peace podjeżdżają dwoma pick-upami o 11:30, od razu wsiadamy i ruszamy w stronę miasta. Po około 30 minutach dojeżdżamy i pierwszy przystanek to bank, w którym rejestrują nas w systemie oraz sprzedają lokalne karty sim. Od razu wykupujemy internet i na chwilę giniemy w świecie smartfonów. Zdjęcia i nagrania poprzesyłane, wszyscy już wiedzą, że szczęśliwie dotarliśmy na miejsce, czas na powrót do rzeczywistości. Wychodzimy z klimatyzowanego banku i po raz kolejny uderza nas fala gorącego, wilgotnego powietrza. Zbliża się 14, a my jesteśmy coraz bardziej głodni. Idziemy do supermarketu, by kupić wszystko, czego potrzebujemy w domu, w szczególności środki do czyszczenia łazienek. Udaje nam się również kupić dystrybutor do wody. Po udanych zakupach postanawiamy pojechać na obiad. Jedziemy kilka minut do jednej z ulubionych restauracji księdza Piotra o nazwie La Parisienne. Każdy zamawia na co ma ochotę. Mięso, ryby, krewerki, frytki, hummus, sałatki, oranżady, koktajle. Zaczynamy pół żartem rozmawiać o torcie z okazji piątkowych, już dzisiejszych urodzin Ady. Krótka konwersacja kończy się przejściem na drugą stronę restauracji, w której znajduje się część cukiernicza i kawiarnia. Zamawiamy tort dla Ady oraz na szybko cztery filiżanki espresso. Z kawą wracamy do stolika w części, w której czekamy na nasze posiłki. Po chwili dostajemy nasze zamówienia i jemy przepyszne dania. Następnie jedziemy do kurii i nie wiedząc w jakim celu czekamy dłuższy moment w samochodzie. Widzimy księdza Piotra idącego w naszą stronę z motorem, którego zaczyna pakować na pakę. Monika, Ada oraz ksiądz Jerzy przesiadają się na pakę i trzymają motor, aby w trakcie drogi powrotnej do domu nie przewrócił się. Po 17 dojeżdżamy do miejsca zamieszkania i mamy chwilę na odpoczynek. Krótkie spacery po wiosce, rozmowy, pranie ubrań z poprzedniego dnia i wybija 19:30. Pod nasz dom przychodzi grupka dzieci, więc wychodzimy do nich na dwór i zaczynamy rozmawiać. Po upływie 40 minut przyjeżdża ksiądz Piotr i jedziemy na kolację.  Poznajemy księdza Carlosa- salezjanina z Peru, który już od 20 lat pracuje w Afryce, a od października jest tutaj w Gambii. Jemy rosół, makaron z warzywami i mięsem, a na deser mus z mango i lody. W tle leci mecz piłki nożnej. Rozgrywka między Tunezją a Madagaskarem. Poznajemy Teresę oraz Suzanne, które pracują w kuchni. Po skończonym posiłku Monika i Ada zabierają się za mycie naczyń, a reszta grupy rozpakowuje cztery wspólne walizki, w których przywieźliśmy artykuły sportowe i plastyczne. Opowiadamy o tym, co znajdowało się w bagażach, a następnie pakujemy wszystko do kartonów. Szybkie wspólne zdjęcie, kilka rozmów i zmęczeni całym dniem wsiadamy do samochodu. Udajemy się na koniec wioski, nocne zwiedzanie okolicy. Ksiądz Piotr pokazuje nam miejsce, w którym mieszka razem z księdzem Sheldonem a następnie odwozi nas do domu. Daje nam pieniądze w lokalnej walucie dalasi, które w ciągu dnia w mieście wymienialiśmy. Żegnamy się, życzymy sobie dobrej nocy i zaczynamy przygotowania do snu. Wysiada prąd- znów wieczorna toaleta odbywa się po ciemku przy świetle latarek. Przetrwaliśmy cały kolejny dzień. Bez luster, prądu, w zupełnie innej kulturze, otoczeni nowymi ludźmi.  Zmęczeni idziemy spać i nie możemy doczekać się następnego dnia. mk