Punktualnie o godz. 6.00, bez żadnego opóźnienia, jak zawsze, przez cały rok w tym równikowym rejonie świata, wstało słońce. Wyjątkowo nie pada, dlatego jego mocne promienie bez problemu radzą sobie ze szczelnie zasłoniętymi naszymi oknami. Pomaga nam to w obudzeniu się. O godzinie 7.00 jesteśmy już na Eucharystii. Kilkanaścioro wiernych, siostry z zakonu Świętej Rodziny, ministranci oraz ministrantki pod przewodnictwem ks. Raphaela oraz ks. Jerzego powierzamy Bogu to co dzisiaj przed nami. Msza trwa 30 minut. Jest krótka homilia oraz dynamiczny i rytmiczny śpiew. Wychodząc z kościoła tradycyjnie rozmawiamy jeszcze między sobą. Wszyscy do siebie zagadają, życząc dobrego dnia. Śniadanie jest kolejnym, ważnym momentem dnia i choć jego wartości odżywcze i bogactwo asortymentu zdecydowanie odbiegają od naszego polskiego, to w modlitwie dziękujemy za to co mamy. Jeśli już za oknem zaczęły rozbrzmiewać dźwięki piosenek to jest to oczywisty znak, że rozpoczyna się Holyday Camp. Idziemy do dzieci. Tańczymy, radość udziela się wszystkim od dzieci po animatorów. Jest dokładnie tak jak w Oratorium ks. Bosko. O 9.00 po krótkim komunikacie cała blisko 700 osobowa grupa ustawia w rzędach. Jak w wojsku. Szybko, sprawnie i przykładnie. Rozpoczyna się modlitwa. W intencjach ks. Raphale poleca zmarłego wczoraj, obecnego jeszcze wczoraj 10 letniego Patryka. Informacja przyjęta jest ze smutkiem i emocjami. Poda wyjaśnienie, że zbyt późno zdiagnozowany już trzeci stopień malarii doprowadził do śmierci. Pojawia się refleksja. Dlaczego, jeśli w Afryce co godzinę z powodu malarii umiera 50 dzieci, powszechne wprowadzenie, wynalezionej już szczepionki nie ma w dalszym ciągu miejsca. Czyżby brakowało światu pieniędzy? Po modlitwie McDonald, szef wszystkich animatorów robi ogłoszenia. Zaraz potem wszyscy rozchodzą się do klas. Camp zbliża się do końca, dlatego po 3 tygodniach nauki przychodzi chwila podsumowania. Dzieci i młodzież rozpoczynają pisać egzamin. Weryfikowana jest wiedza z angielskiego, biologii, chemii oraz oczywiście z matematyki. Wszystko trwa ponad 3 godziny. Po klasycznym ryżu z pikantnym sosem rozpoczyna się dzisiaj turniej sportowy. Będą rywalizować na 4 boiskach animatorzy z uczestnikami Campu. W koszykówce ci pierwsi przegrają 18 do 20, w piłce nożnej będzie remis 2:2, a w futbolu amerykańskim wynik zadowoli animatorów. Szybko mijają godziny dzisiejszego obozu. Na koniec wszyscy gromadzą się na krótkiej modlitwie, a animatorzy jak zawsze podsumowują dzień i planują kolejne. Nad wszystkim czuwa ks. Raphael. Salezjanin pochodzący z Nigerii, a pracujący w Center Don Bosco Matadi już czwarty rok. To dzięki jego determinacji, pracowitości oraz bardzo dobrej, empatycznej obecności w tutejszym środowisku dzieło to rozkwita i rozwija się. Rośnie Kościół, nasz Kościół. xjb