SZKOLNY PROJEKT MISYJNY – GHANA 2017


Rozpoczynamy kolejny, już 27 dzień naszego pobytu w Ghanie. Pobudka o godzinie 8.00. Tym razem zdecydowanie później. Za trzydzieści minut jemy już śniadanie. Jak zawsze kanapki z czekoladą bądź z szynką i serem. Około godziny 9.00 wyczekujemy księdza Piotra. Gdy się pojawia szybko wsiadamy do samochodu. Dzisiejszym celem naszej podróży jest targ. Wyjeżdżamy do Accry, stolicy Ghany. Po drodze zatrzymujemy się w centrum handlowym. Idziemy wypłacić pieniądze z bankomatu, a także zatrzymujemy się na kawę. Pijąc ją dostrzegamy jak bardzo nam jej brakowało. Nie tylko delektujemy się jej smakiem, ale także chcemy aby postawiła nas na nogi. Zaskakuje nas obecność w tym rejonie świata tak nowoczesnego i bogatego miejsca. Potem wsiadamy do samochodu i jedziemy dalej. Po dwudziestu minutach koło godziny 10.00 jesteśmy na targu. Od razu udajemy się do jednego ze stoisk, w którym sprzedawcą jest przyjaciel księdza Piotra i ze względu na to ceny towarów są dla nas niższe. Opuszczamy to stoisko po około godzinie. Nikt nie wychodzi z pustymi rękoma. Następnie każdy z nas rozchodzi się na inne stoiska w poszukiwaniu reszty potrzebnych rzeczy do zakupienia. Na tym targu nie ma w ogóle ruchu. Jedyni czarnoskórzy to sprzedawcy, a wszyscy klienci łącznie z nami są biali. Chodzimy od stoiska do stoiska, każdy sprzedawca zaprasza nas, aby kupić coś od niego. Po kolejnych godzinach każdy jest wyczerpany, ale na każdej twarzy widnieje szeroki uśmiech, wszyscy w rękach trzymamy pełne reklamówki ubrań i innych rzeczy. Koło godziny 13.00 w pełni uznajemy, że wszystko co chcieliśmy kupiliśmy. Wsiadamy do samochodu i udajemy się do miejsca naszego zamieszkania. Po około godzinie dojeżdżamy do domu. Bierzemy prysznic oraz przymierzamy ponownie zakupione przez nas rzeczy. Natomiast koło godziny 16.00 grupa z Afienyia (Olga, Monika i Ada) opuszcza miejsce naszego zamieszkania. Udajemy się do skrzyżowania i wsiadamy w tro-tro, którym dojeżdżamy do Afienyia. Witamy się ze wszystkimi i nie mamy czasu nawet żeby usiąść, bo od razu ruszamy w drogę. Do końca nie wiemy czego się spodziewać, wszyscy są tajemniczy. Po około trzydziestu minutach drogi dochodzimy do knajpy. Już wtedy uświadamiamy sobie, że jest to pożegnanie zorganizowane przez naszą grupę, która jest jak nasza rodzina. Każdy zajmuje swoje miejsce, potem dostajemy posiłek, tradycyjne afrykańskie danie w postaci banku z piżmianem. Niewiele później zaczynamy tańczyć natomiast szybko przerywa nam Sylvianus swoją przemowa. Mówi o tym jak miło i pozytywnie, a także produktywnie spędziliśmy czas. Wspomniał także o tym, że bardzo będzie za nami tęsknił. Po naszych policzkach płyną łzy. Następnie wszyscy animatorzy wstają i zaczynają nas przytulać oraz wręczać prezent w postaci dwóch zdjęć. Na jednym są sami animatorzy, a na drugim wszyscy uczestnicy półkolonia wraz z animatorami. Kolejne łzy wdzięczności płynęły nam z oczu. Na zakończenie około godziny 19.00 śpiewamy wspólną piosenkę, która tutaj jest hitem. Cieszymy się ostatnimi chwilami tego wieczoru. Następnie żegnamy się ze wszystkimi i wraz z Sylvanusem i Erickiem wsiadamy w tro-tro. Po dwudziestu minutach wchodzimy do domu i wtedy nasz afrykański kolega Sylvanus wyciąga z plecaka kolejny prezent w formie koszulek, na której jest namalowana Afryka. Pełni szczęścia dziękujemy z całego serca. Wszyscy wspólnie siadamy i rozmawiamy. Po godzinie pojawia się Barbara z naszymi sukienkami, które zamówiliśmy w zeszłym tygodniu. Wszystkie szczęśliwe od razu je przymierzamy i czujemy, że naprawdę jesteśmy częścią Afryki, że została w naszym sercu. Kolejną godzinę cieszymy się sobą nawzajem, bo zdajemy sobie sprawę, że to nasz ostatni wieczór tutaj. Koło godziny 22.00 wszyscy rozchodzą się do swoich domów. My natomiast bierzemy się za pakowanie i sprzątanie naszego domu. Po kolejnych godzinach udajemy się do zasłużonego snu. Jutro będzie trudny dzień, nie tylko pod względem olimpiady sportowej, ale również pod względem trudnego dla nas wszystkich rozstania z Afryką. Olga