Wstajemy o godzinie 6:40. Zbieramy się bardzo szybko, aby zdążyć na Eucharystie, która zaczyna się o 7:00. Gdy zbliżamy się do kościoła przez okno zauważamy, że nikogo nie ma w środku. Nagle ktoś do nas krzyczy i informuje, że Msza zawsze we wtorki jest wieczorem o godzinie 18:00. Zawiedzeni tą informacja wracamy do miejsca naszego zamieszkania. Od razu przygotowujemy śniadanie. Każdy robi sobie kanapkę, a do wyboru ma nutellę, masło orzechowe, dżem, a nawet ser żółty. Najedzeni udajemy się pod wiatę już o 8:00, aby punktualnie zacząć półkolonię. Pada całą noc, a także cały poranek przez to nie ma dzisiaj znacznej części animatorów ani dzieci. Nie udało im się dotrzeć. Pozostaje nam tylko nadzieja, że deszcz ustąpi i jutro już wszyscy się pojawią. W czasie, gdy dzieci mają lekcje uczymy część animatorów tańców, które przygotowaliśmy. Podziwiam ich jak szybko udaje im się opanować wszystkie ruchy, tak jakby mieli ten taniec we krwi. Nawet podczas Eucharystii, a dokładniej śpiewów poruszają się do rytmu jednocześnie klaszcząc. Żałuje, ze nie chodziłam nigdy na zajęcia taneczne, żeby móc choć trochę im dorównać. Następnie są gry zespołowe, wszystkie dzieci są podekscytowane i gotowe do zabawy. Każdy zbiera punkty dla swojej drużyny. Jak zawsze nie może się obyć bez krzyków i pisków szczęśliwych dzieci. W tym czasie nakładamy ryż dla wszystkich do misek. Nie ukrywam, ze jest to czasochłonne, gdyż mimo, ze animatorzy ani część dzieci nie dotarła to wciąż jest dużo osób. Nie mogę pominąć bardzo ważnej kwestii. Z okien naszego miejsca zamieszkania mamy widok na domy mieszkańców Liberii. Jest to chaotyczna zabudowa. Domki maja powierzchnie do 15m2. Dachy są wykonane z blachy falowanej, a ściany to zwykle pustaki. Domy wyglądają bardzo biednie, a na dodatek mieszkańcy mierzą się z trudnościami jakim jest nadmiar wody. Do większości miejsc zamieszkania wlewa się woda, niektórzy muszą nawet spać na stole, aby uniknąć bycia mokrym. Niestety nie maja żadnych możliwości, aby chronić się przed ulewami. W ciągu dnia na szczęście jest chwila bez deszczu, wszyscy opuszczamy wiatę i idziemy na ogromne boisko. Kolejny raz tańczymy nasze tance, gdyż wszystkim się bardzo spodobały. Na koniec półkolonii każdy z grupy wybiera swojego reprezentanta i rozpoczyna się bitwa taneczna. Każdy uczestnik ma 10 sekund na spontaniczny taniec. Wygrywa żółta grupa,która bez wątpliwości zasłużyła na to. Dzień jest pełen rozmów, żartów z innymi animatorami. Na zakończenie dnia ks. Raphael prowadzi modlitwy i robi ogłoszenia, a potem wszyscy animatorzy robią sobie zdjęcie grupowe. Z dnia na dzień traktujemy siebie coraz bardziej jak własna rodzinę. Nie może zabraknąć Eucharystii wieczornej, na którą się wszyscy wybieramy. Modlimy się wspólnie co jeszcze bardziej zacieśnia nasze więzi, które przetrwają na długie lata. Wracamy do naszego domu na kolację. Zjadamy wszystko, tym razem jest to spaghetti z polska kiełbasa co jeszcze bardziej sprawia, ze czujemy się jak w domu. Na koniec dnia zbieramy się, aby wspólnie odmówić wieczorna modlitwę. Olga