SZKOLNY PROJEKT MISYJNY – GHANA 2017


Kolejny dzień pełen emocji i pozytywnego zmęczenia. Wstajemy o godzinie 5.40 i w ekspresowym tempie około godziny 6.00 opuszczamy miejsce naszego zamieszkania. Podążamy wzdłuż drogi, która jak na wczesną pore jest bardzo ruchliwa. Po dziesięciu minutach stoimy na skrzyżowaniu, na którym jesteśmy umówione z Sylvanusem. Czekamy następne dosłownie dwie minuty i podjeżdża tro-tro, w którym widzimy naszego przyjaciela. Już zza szyby możemy go rozpoznać, dlatego że każdy animator półkolonii ma charakterystyczną pomarańczową bądź szara koszulke, nosimy je na zmianę. Podróż do Afienya mija bardzo szybko, gdyż nie jest to zbyt daleka droga. Jedziemy zaledwie koło piętnastu minut. Po dotarciu na miejsce przed 7 rano witamy się z zebranymi już dziećmi i animatorami. Same półkolonie oficjalnie zaczynają się o 8.00, dlatego też mamy czas na szybkie śniadanie w postaci kanapki z czekoladą oraz gorącego kaka, nie możemy również zapomnieć o wzajemnym umilaniu sobie czasu w postaci pochłaniających rozmów z animatorami podczas posiłku. W końcu jest godzina 8.00. Nigdy nie jest się wytarczająco gotowym na opiekę nad tak ogromną ilością dzieci, ale patrząc na poprzednie dni wszystko jest możliwe. Mimo ogromnego zmęczenia, które odczuwamy stoimy z uśmiecham na twarzach i każdego witamy. Wszyscy animatorzy udają się na bok aby wspólnie się pomodlić o owocny czas półkolonii, a także o dodanie nam sił. Po pięciominutowej modlitwie wracamy do dzieci i modlimy się wszyscy razem. Większość dzieci ma około siedmiu lat, a czuć i słychać to, że modlą się z serca. Następnie udajemy się do sal lekcyjnych. W tej klasie, w której jestem jest dwunaścioro dzieci w wieku sześciu lat. Oprócz mnie jest również nauczycielka, która prowdzi lekcje. Zaczynamy od matematyki, potem nauk przyrodniczych, a na końcu język angielski. Wszystkie te lekcje trwają czterdzieści pięć minut. Są to lekcje bez żadnej przerwy. Po dzieciach nie widać żadnego zmęczenia, wręcz przeciwnie, aktywnie uczestniczą w zajęciach. Jestem zafascynowana ich ogólną wiedzą, energią, a przede wszystkim chęcią dowiedzenia się czegoś nowego. Po zajęciach udajemy się do kaplicy. Jeden z animatorów wychodzi na środek i opowiada o miłości do bliźniego. Widzę, że chce przekazać to w najprostrzy sposób, aby dzieciaczki zrozumiały. Naprawdę mu się to udaje. Po dwudziestu minutach animator kończy mówić i niewiele minut potem pytam się dzieci odnośnie tego o co chodziło w poprzednim przemówieniu. Bez problemu opowiadają pełne przekonania i uśmiechu na twarzy. Potem za rączkę idę z paronastoma dziećmi na stołówkę aby zjeść obiad. Dzisiaj jest oczywiście ryż z sosem. Smak jest niezapomniany i długo zostaje w buzi, danie jest niesamowicie ostre. Jedząc jedną łyżkę posiłku muszę popić od razu woda, nastomiast gdy obserwuje dzieci nie mają z tym żadnego problemu. Jest dla nich trochę ostre, ale są do tego przyzwyczajone i nie wyobrażają sobie łagodnego posiłku. Gdy mamy już pełne brzuchy jesteśmy gotowi na tańce. Pokazujemy cztery różne rodzaje tańców i po dwudziestu minutach jesteśmy wszyscy gotowi aby zatańczyć do muzyki. Tańczymy przez około czterdzieści minut, każdy jest zmęczony i spocony, ale jeszcze bardziej szczęśliwy. Następnie tworzymy cztery grupy. Jedna czyli taneczna zostaje, ale jest również grupa piłki nożnej, siatkówki i musztry wojskowej. Każdy spędza czas w taki sposób w jaki najabrdziej mu odpowiada. Nikt się nie nudzi i każdy znajduje coś dla siebie. Podczas upływającej kolejnej godziny nie ma czasu na odpoczynek, bo idziemy na boisko. Jeszcze wcześniej robimy pamiątkowe zdjęcie z naszą taneczną grupą, której wręczamy piłkę z dedykacją i podpisami uczniów klasy siostry Moniki. Jesteśmy podzieleni na cztery grupy, każda ma swój kolor. Odbywają się zawody, są to różne gry. Między innymi taka że wszyscy ustawiają się za sobą i każdy musi siedzieć na cudych udach, a chociaż opierać się o uda osoby z tyłu jednocześnie przemieszczając się określoną odleglość. Gry są pełne emocji oraz determinacji aby wygrać. Wszystko odbywa się na pełnym słońcu, ale nikt nie ma z tym problemu. Po kolejnej godzinie grania idziemy do kaplicy na podsumowanie ze wszystkimi dnia. Każdy zajmuje swoje miejsca i zostają ogłoszone wyniki. Zwycięska drużyna jest przeszczęśliwa, gdyż ta wygrana naprawdę się im należała. Dochodzi powoli 16.oo i dzieci w szybkim tempie się rozchodzą. Po niektóre przyjeżdzają rodzice, a inne zabiera bus. Natmiast my jako animatorzy zostajemy jeszcze około godzinę na podsumowaniu dzisiejszego dnia. Każdy mówi pozytywne i negatywne aspekty. Około godziny 18.00 wchodzimy do domu, bierzemy prysznic, jemy kolacje, a na sam koniec dnia podsumuwujemy go, ale tym razem w naszym polskim gronie i wtedy uświadamiamy sobie jak bardzo przywiązujemy się do każdego poznanego dziecka a także każdego animatora z osobna. Wiem już teraz jak bardzo będę tesknić i jak cieżko będzie nam opuścić to miejsce. Jeszcze nie można zapomnieć o niespodziance jaką ksiądz przygotował dla nas w postaci papaji. Smakuje jak wszystko tutaj, cudownie! Nawet nie jest zbliżony do tego w Polsce. Następnie udajemy się wszyscy do spania. Jutro czeka nas kolejny wyczerpujący dzień. Olga