Budzę się, mając 8 minut do Mszy. Nie jest źle w porównaniu z dniem, w którym miałam ich tylko 3. Szybko się ubieram i zabieram ze sobą wszystkie rzeczy, myśląc o czekającej mnie podróży do dentysty z Kubą i księdzem. Po kolei pukam do każdych drzwi, zanim z Weroniką wychodzimy pierwsze na Mszę.
Zdążamy idealnie na Ewangelię, jednak, od razu gdy wchodzimy, deszcz wali w dach tak mocno, że Msza zostaje przerwana i przeniesiona do małej kaplicy w drugiej części zakrystii. Ksiądz Carlos 1 mówi bardzo ładne kazanie, odnosząc się do życia Dominika Savio, który swoim przykładem własnym i staraniami zachęcił wielu chłopców do wiary.
Wracamy na śniadanie do domu. Ustalamy, że reszta grupy wraz z chłopcami, którzy przyszli nam pomóc: Shawn, Leese i Freddy, będą robić wstążki na Summer Camp w trakcie naszej nieobecności. Zaczynamy wspólnie rwać materiał i podpalać go świeczkami i zdążam jeszcze przygotować dokument z wykresem naturalnego planowania rodziny na podstawie temperatury ciała oraz podstawowymi objawami ciąży i przyczynami zaburzenia menstruacji dla dziewczynek z grupy Maria Goretti, którym obiecałam to tydzień temu na prowadzonym przeze mnie spotkaniu. Ledwo zdążam kliknąć „zapisz”, już ksiądz wyciąga mnie z pokoju i wsadza do auta.
Podróż trwa dość krótko i zaraz znajdujemy się przed ośrodkiem hotelowym w Serekundzie. Wchodzimy wąskimi schodkami na piętro, gdzie stacjonuje dentysta. Gabinet wygląda zupełnie jak w Polsce, tylko obrazki są afrykańskie na ścianach nie zbyt małej poczekalni. Ksiądz Peace ustala z panią w recepcji wejście dla nas i następuje czekanie na kolej Kuby. W międzyczasie rozglądam się dookoła i wspólnie zresztą towarzystwa gramy w grę na telefonie księdza Jerrego, w trakcie której rozpoznajemy flagi różnych państw. Wkrótce Kuba zostaje wezwany i po chwili zamieszania, gdy w czwórkę próbujemy wejść do gabinetu i wyjaśnić o co chodzi, lekarzowi udaje się dać diagnozę, już bez nas. Pocieszeni, że Kubie nie stanie się krzywda, jeśli tylko będzie brał antybiotyk, jedziemy do apteki i wracamy do domu.
Dziewczynom nie udało się jeszcze dokończyć produkowania szarf. Jedziemy do radia po obiedzie, reszta kończy szarfy. Wracamy do domu o 22.00 i idziemy spać. (Ela)