Idziemy na mszę. Msza jest bez kazania. Trochę dziwnie. Biegniemy szybko do księży bo bardzo mocno pada deszcz. Jemy śniadanie u księży. Pyszne bułeczki z kremem czekoladowym. Po śniadaniu idziemy na chwilę do pokoju, a następnie wracamy do księży i wraz z księdzem Carlosem 2 udajemy się do miasta. W czasie naszej jazdy przejeżdżamy obok wypadku samochodu z motorem. Wszystko było w porządku z kierowcami ale motor był potłuczony i powyginany. Gdy wjechaliśmy już do miasta słyszymy syrenę policyjną. Następnie po naszej stronie ulicy zaczynają jechać pojazdy. Jestem zdziwiony, ale moje wątpliwości rozwiewa konwój jadący po drugiej stronie ulicy. Jedzie  dużo samochodów policyjnych. Za nimi podąża piętnaście czarnych Toyot z przyciemnionymi szybami. Kolejnymi samochodami są samochody operatorów kamer na których jak gdyby nigdy nic siedzą sobie jakieś NPC. Na samym końcu jedzie kilka wozów grubo opancerzonych z karabinami maszynowni i z działkami przeciwpancernymi. No ostro. Bardzo ciekawe gdzie ta cała ekipa jedzie. Tak czy siak my udajemy się do Sene Gambia Craft market. Wchodzimy, a wszyscy naciągacze już się do nas rzucają i pokazują, że ich stragany są najlepsze. My idziemy prosto do zaprzyjaźnionego sprzedawcy. Ksiądz Jerzy zaczyna rozmowy pokojowe, a my idziemy eksplorować cały bazar. Wiele sprzedawców próbuje nas jak najbardziej zachęcić do swojego straganu. Ja z Maćkiem chodzimy i porównujemy ceny. Na jednym straganie na przykład straganiarz proponuje mi statuę ptaszka za 600 dalasi ponieważ jestem jego pierwszym klientem i mnie bardzo lubi. W innym straganie do którego zostałem zaciągnięty sprzedawca zaproponował mi ptaka za 700 dalasi ale gdy powiedziałem mu, że w innym sklepie mogę kupić takiego za 600 od razu cenę zniżył na 300. Podstawy Przedsiębiorczości. Następnie udaliśmy się do innych straganów i kupiliśmy jeszcze kilka pamiątek. Gdy ksiądz z Gosią pakował cały towar ja usiadłem z Bobem (patrz dziennik 22.07) i zacząłem z nim grać w wurray. Pierwszy raz wygrałem bez problemu, ale Bob powiedział, że obyczaj każe zagrać dwie gry. W drugiej grze na początku dostaje mocno w kość. Bob mówił, że musiał się tylko nauczyć moich ruchów. Tak czy siak on jest sprytny, ale lisicy nie oszuka. Ja zmieniłem taktykę i wygrałem nawet większa liczbą nasion niż poprzednio. Ksiądz zatrudnia przymusowych pracowników (mnie i Maćka) do noszenia tych bardzo ciężkich wyrobów w walizkach. Jedziemy do sklepu ale ja i Maciej zostajemy bo nic nie potrzebujemy. Gdy siedzimy na pace podchodzi do nas brodaty mocno wytatuowany biały mężczyzna i mówi: „don’t sit here because if car will stopped you will fly far away. It’s fucking physics”. Ja mu dziękuję za trafną uwagę, ale mimo wszystko jestem zaskoczony tą sytuacją. W sensie fajnie bo jakieś wydarzenie śmieszne i fajnego gościa poznałem. Wracamy do naszej wioski i idziemy na obiad. Po obiedzie chwila przerwy, a następnie oratorium. Tym razem niemal nie było żadnego dziecka. Ja uczę grać garstkę dzieci grać na gitarze. Pod koniec oratorium idę do pokoju wsiąść drona ponieważ to ostatni dzień i chcę z niego skorzystać. Idę z Gosią na teren groty ponieważ nie ma tam żadnych ludzi. Startuje i przekazuje kontroler Gosi. Gosia zaczyna latać i robi zdjęcia. Zrobiła bardzo ładne zdjęcia i jestem bardzo z tego zadowolony. Dron ma już mało baterii dlatego wracamy. Jesteśmy już spóźnieni ma różaniec dlatego pośpiesznie się na niego udajemy. Na różańcu zamiast słówka ksiądz Carolos 2 dziękuję nam za pobyt i wyraża swoją wdzięczność. Idziemy na nieszpory, a po nich na kolację. Po kolacji odkładamy rzeczy do pokoju i bierzemy ciastka. Idziemy do oratorium. W oratorium jest przyjęcie pożegnalne zrobione specjalnie dla nas. Dimingo i Edward mają swoje przemowy. Ksiądz Peace również się wypowiada. Na wyświetlaczu są wyświetlane zdjęcia, które zrobił ksiądz Jerzy przez ostatni miesiąc. Dostajemy talerze z makaronem i kurczakiem. Po posiłku dostajemy dyplomy i takie jakby bidony z bambusa. To wyżłobiona w bambusie dziura z rurką. Takie pojemniki na napoje na pewno będą nam przypominać o tym miejscu i na pewno podniosą nas status essy. Po uroczystości sprzątamy stoły i przechodzimy do tańców. Jak ostatnio Polacy pokazują brak essy12 i jestem jedyną osobą, która tańczy. Moi rodacy stoją i podpierają ściany i nawet za moją namową nie chcą choćby stać w tanecznym stylu. No szkoda bardzo. Impreza mija tak ja ta ostatnia. Dzisiaj jest zielona noc więc nasze pokoje nawiedził duch świąt. Tak minął nam ostatni pełny dzień. (Maciek K.)