Z samego rana, bo już o godzinie siódmej, jesteśmy na nogach. Nie mamy czasu do stracenia, bo Msza rozpoczyna się o godzinie ósmej i odbywa się w kościele poza Kunkujang Mariama.  Po śniadaniu (klasycznych bułkach z czekoladą), wsiadamy na pakę samochodu księdza Peace i jedziemy na Eucharystię. Docieramy do niewielkiego kościoła pw. Niepokalanego Serca Maryi, który znajduje się w Ghana Town. Podczas Mszy chór, zachwyca nas swoim śpiewem, do mocnych głosów, dochodzi podkład z bębnów. Ludzie tańczą i są bardzo radośni. Potem jedziemy do kolejnego miejsca, w którym ma się odbyć Msza. tym razem kościół  pw. Świętego Krzyża, okazuje się być znacznie większy, niż poprzedni, a mimo to cały jest wypełniony tłumem wiernych. Eucharystia. Również  Msza jest bogato oprawiona w śpiew. Ksiądz Peace opowiada o nowym projekcie kaplicy, na budowę której prosi wiernych o ofiary.. Po skończonej Eucharystii wychodzimy przed Kościół, gdzie Maciej Kutrzyński zostaje wzięty na wywiad z Sinkiem, jednym z ludzi, którzy byli na Mszy. Zostajemy też zaproszeni na plebanię, gdzie jeden z ksiądz Wiktor, proboszcz opowiada nam trochę o sobie i parafii. Gdy kończy wsiadamy na pakę samochodu. Ksiądz Peace wiezie nas pod Złotą Bramę, posypaną brokatem, po której po obu stronach znajdują się rzeźbione anioły. Stajemy przed nią, żeby zrobić sobie wspólne zdjęcie, kiedy niespodziewanie zaczyna się ona otwierać i omal w nas nie uderza. Za bramą wita nas starszy mężczyzna i prowadzi do wnętrza swojego domu. Przechodzimy przez drzwi, z których zwieszają się liście i siadamy na długiej czarnej kanapie w salonie. Miejsce w którym się znaleźliśmy robi na nas duże wrażenie, jest przytulne, a zarazem tajemniczo. Rodzina, która tam mieszka, zaprasza nas na wspólny obiad. Nakładamy sobie na talerze kaszę, makaron, kurczaka i sałatkę z marchewki, dostajemy też zimne napoje. Kiedy biorę talerz zauważam znajdujące się na zewnątrz dwa psy. Domownicy tłumaczą nam, że są ich właścicielami. Podczas posiłku oglądamy w telewizji kobiecy maraton. Nagle Sink proponuje mi Maćkowi Sąsiadkowi i Maciejowi Kutrzyńskiemu, że możemy razem z nim iść wyprowadzić psy. Wychodzimy więc na dwór. Od razu podbiega do mnie piękny pies o bystrych brązowych oczach. Reaguje na wydawane mu komendy. Sink mówi mi, że nazywa się Freja. Łapiemy za sznurki, które robią za smycze dla psów i idziemy razem z nimi. Po powrocie zostaje nam przedstawiona rodzina u której się znaleźliśmy. Ojciec, który pochodzi z Nigerii i matka z Gambii, mają czwórkę dzieci, trzech synów i najmłodszą córkę. Jeden z nich studiuje obecnie w Polsce w Warszawie, a drugi również chciałby tam pracować. Opowiadają nam o tym, że bardzo lubią podróżować i byli już w bardzo wielu krajach. Mają też dom w Nigerii do którego czasami jeżdżą. Kiedy rozmowa się kończy, okazuje się, że musimy już jechać, ponieważ ks. Peace chce nas zabrać w jeszcze jedno miejsce. Dojeżdżamy pod kolejny dom, biało pomalowany z zewnątrz. Niepewnie wchodzimy do środka. Poznajemy tam kolejną rodzinę, siadamy w salonie na kanapie, a właściciele częstują nas ciastkami i tureckimi słodyczami. Peace opowiada im o Summer Campie i o tym jak wygląda na nim praca z dziećmi, jednak po chwili zauważa nasze zmęczenie. Jest już prawie 16, a cały dzień spędziliśmy poza wioską. Dlatego nie zostajemy długo w drugim domu. Żegnamy się z właścicielami i wsiadamy na pakę samochodu. Podczas drogi wiatr mocno wieje, wystawiamy ręce do góry i na boki, co w parze z mocnym powietrzem, sprawia, że czujemy się jakbyśmy latali. Zatrzymujemy się jeszcze, aby zabrać worki z ryżem i w tym czasie rozmawiamy z Alfą, naszym kolegą z Gambii. Kiedy wreszcie docieramy z powrotem wioski, razem z Natalką idziemy do domu księży, aby tam posiedzieć i zjeść mango. Kiedy przychodzi reszta, jemy kolacje i myjemy naczynia. Po dniu pełnym wrażeń, wracamy do naszych pokoi. Kładziemy się spać, aby nabrać sił przed czekających nas jutro Summer Campem. (Gosia)