Budzę się aż godzinę przed Eucharystią. Zdążam się na spokojnie przygotować. Przychodzę z Elą do kaplicy punktualnie na 7:30, jednak Msza zaczęła się dzisiaj wcześniej. Jest już czytanie. Po Mszy poranna modlitwa i śniadanie z animatorami. Dzisiaj bułka z makaronem i cebulą.
Około 9:00 zaczynają się lekcje. Idę z maluchami do przedszkola. Po tym, jak przez ostatnie dni próbowaliśmy prowadzić proste lekcje matematyki, angielskiego i moralności, dajemy dzieciom czas na zabawę. Najpierw grają na dworze w jakąś grę, do której używają butów, ale nie są w stanie wytłumaczyć mi, o co w niej chodzi. Później idziemy do sali i dzielimy dzieci na młodsze i starsze. Ja zajmuje się młodszymi i daję im klocki, żeby mogły coś z nich wybudować. Przy tym staram się z nimi liczyć. Kiedy już zaczynają nudzić się klockami, przychodzi Ela i przynosi książki. Wprawdzie w większości nie są po angielsku (ja na przykład dostaję opowieść po włosku), jednak dzieci i tak są zachwycone obrazkami. Później idziemy na chwilę na dwór i tańczymy przez chwilę. Po tańcach idziemy do sali telewizyjnej i puszczamy dzieciom „Pingwiny z Madagaskaru” po angielsku. Film się kończy idealnie na przerwę taneczną. Dzieci jak zwykle bardzo radośnie próbują naśladować nasze ruchy. Po tańcach odmawiamy Anioł Pański.
Później każdy z nas idzie do sali ze swoją grupą. Dzisiejszym tematem formacji jest cierpliwość wobec innych. Najpierw tłumaczymy dzieciom czym jest cierpliwość, próbujemy znaleźć przykłady cierpliwości w życiu Jezusa i świętych. Później wymyślamy piosenkę dotyczącą tematu dnia. Gdy dzieci już umieją ją śpiewać, ćwiczymy taniec i piosenkę na ceremonię zakończenia summer campu. Dzisiejszy czas na spotkanie w grupach mija bardzo szybko. Na obiad jest ryż z kurczakiem i kwaśnym sosem.
Zaraz po obiedzie idziemy przygotować gry. Ja i Teresa prowadzimy grę 'Lime and spoon’. Cztery osoby z każdej drużyny muszą jak najszybciej podać sobie nawzajem limonkę, którą trzymają na łyżce w buzi. Ostatnia osoba musi wrzucić ją do plastikowego kubka, nie dotykając go łyżką. Trzeba to zrobić w taki sposób, żeby kubek się nie przewrócił. Ten krok jest dla wszystkich najtrudniejszy. Kubki cały czas się przewracają. Już zaczynamy myśleć czy nie zmienić zasad, bo będziemy grać w nieskończoność, jednak pierwszej drużynie się udaje.
Po grach czas na skillsy. Razem z Kamilą staramy się nauczyć dzieci tańca. Na początku średnio nam to wychodzi, ale z czasem jest coraz lepiej. Gdy dzieci się już na dobre rozkręcają, z głośników zaczyna płynąć piosenka „We are Children of Don Bosco”, która oznacza, że czas na podsumowanie dnia. Wszyscy zbieramy się w swoich grupach na schodach przy boisku. Śpiewamy piosenki dnia, po czym zostaje ogłoszone ile która grupa ma punktów. Na sam koniec modlimy się, dziękując Bogu za cały kolejny dzień summer campu.
Szybko wracamy do pokoi. Jedyne o czym teraz marzymy to umycie się. O 18:30 zaczyna się różaniec. Dzisiaj nie przychodzi dużo osób. Podczas słówka ksiądz Carlos 2 opowiada o swoich rekolekcjach. Mówi, że podczas nich miał dużo czasu na przemyślenia. Podkreśla jak ważna jest czasem taka chwilą oderwania się od codziennego biegu. Zachęca nas do tego, żeby przeznaczyć jakiś czas na takie zastanowienie się nad sobą, swoim życiem. Po różańcu zostajemy i odmawiamy nieszpory. Później idziemy na kolację i spotkanie komitetu gier, które jak dla mnie trwa zdecydowanie zbyt długo. Jestem już wykończona, myślę tylko o tym, żeby pójść spać, a jeszcze musimy nauczyć animatorów tańców. Jutro nie będziemy mogli ich prowadzić, bo jedziemy do miasta po rzeczy do sklepiku misyjnego. Gdy tylko wracamy do pokoi, padam na łóżko i zasypiam od razu. (Weronika)