Druga sobota w Kunkujang Mariama. Budzę się i szybko wstaję sprawdzić, jak bardzo zalało nam pokój. Wczoraj wieczorem razem z Gosią dokładnie sprawdziłam, gdzie kapie woda przeciekająca przez sufit. Podstawiłyśmy w tych miejscach wiadra i obłożyłyśmy dookoła papierem. Musiałyśmy też odsunąć łóżko, żeby woda nie kapała mi na poduszkę. Okazuje się, że teraz woda kapie w zupełnie innych miejscach niż wczoraj wieczorem. Wiadra są zupełnie suche, za to na podłodze jest wielka kałuża. Szybko wycieram wodę i wychodzę, żeby nie spóźnić się na Eucharystię. Droga już prawie wyschła. Po wczorajszej ,,rzece” zostało już tylko trochę małych kałuż. Cała ta woda paruje, przez co znowu robi się gorąco.
Podczas śniadania ksiądz Peace mówi nam, że rodzina jednej z tutejszych sióstr zakonnych wybudowała nowy dom i zaprasza nas dzisiaj na obiad. Później rozmawiamy krótko o wczorajszym dniu. Zastanawiamy się jak rozwiązać problem przeciekającego sufitu. Naprawa dachu trwałaby zbyt długo więc musiałybyśmy się przenieść do innego pokoju. Ksiądz Peace proponuje nocowanie w domu salezjanów. Nie bardzo podoba nam się ten pomysł. Wolimy mieszkać razem z resztą. Inna możliwość to spanie w jadalni tuż obok naszego pokoju. Ksiądz Peace mówi, że ma łóżka polowe, które moglibyśmy tam wstawić. W końcu jednak razem dochodzimy do wniosku, że zobaczymy jak bardzo będzie padać w ciągu dnia. Jeśli znowu tak intensywnie jak dzień wcześniej to zastanowimy się nad przeprowadzką. Jeśli jednak deszcz ustanie, a sufit przestanie przeciekać, nie będziemy się przenosić.
Wracamy do swoich pokoi, mamy chwilę przerwy. Sprzątamy, robimy pranie i odpoczywamy. Takie upały przeplatane deszczem i codzienne zabawy z dziećmi w oratorium potrafią naprawdę wykończyć. Próbuję zasnąć. Nagle spada jakby ściana deszczu. Zaczyna głośno dudnić o dach. Po chwili deszcz powoli ustaje. Nie mijają dwie minuty i znowu zaczyna lać. Tak jeszcze kilka razy. W końcu ten dźwięk usypia. Budzę się dopiero, gdy słyszę Kamilę wołającą, że mamy wstawać, bo wszyscy już na nas czekają. Wychodzę lekko jeszcze zaspana. Idziemy parę metrów i dochodzimy do podwórka, na którym znajduje się dom zdecydowanie wyróżniający się na tle innych budynków w wiosce. Jest bardzo elegancki, nowy, zadbany. Siostra, jej rodzina, sąsiedzi, znajomi i inne siostry witają nas tu bardzo serdecznie i radośnie. Kuchnia jest w osobnym budynku. Na dworze kilka osób przygotowuje kurczaka z musztardą i zielonym pieprzem, czosnkiem, cebulą i imbirem, pieczonego na grillu. Ela pomaga kroić cebulę na sos, a Kamila i Teresa ucierają ją z czosnkiem i innymi przyprawami. Po chwili, gdy już wszystko jest gotowe, wchodzimy do środka domu. Na stole jest ogromna ilość jedzenia do wyboru. Są ziemniaki z jajkiem, różne surówki, kurczak, wieprzowina, gotowane warzywa, i fufu czyli papka zrobiona z mąki z cassawy. Do fufu jest jeszcze sos z cebuli. Na deser sałatka owocowa. Jemy na dworze pod drzewem mango, które chroni nas nie tylko od słońca, ale i od deszczu, który nadal chwilami kropi.
Po południu jak zwykle idziemy do oratorium. Na boisku od siatkówki i placu zabaw prawie nikogo nie ma. Wszyscy oglądają mecz piłki nożnej na boisku za oratorium. Ciekawe jest to, że sędziowie wzdłuż bocznej linii boiska zamiast flag mają gałązki z liśćmi. Po chwili przychodzi więcej dzieci na plac zabaw, więc idziemy się z nimi bawić. Czas mija bardzo szybko. Na różańcu nie ma żadnego księdza stąd, więc nikt nie mówi słówka. Ksiądz Peace nie przychodzi, ksiądz Carlos 1 jest w radiu, a ksiądz Carlos 2 pojechał na swoje rekolekcje do Dakaru.
Wieczorem na spotkaniu animatorów najpierw omawiamy zasady etyki. Dowiadujemy się na przykład, że w Gambii posiłek spożywa się w ciszy, nie jest to czas na rozmowy. Spluwanie na ulicę jest czymś całkiem normalnym, a ludzie raczej nie używają tu słów takich jak 'proszę’, 'przepraszam’ i 'dziękuję’. Najtrudniejsze do przyjęcia dla nas jest to, że podczas rozmowy niegrzecznie jest patrzeć w oczy osobie starszej. Dla nas kontakt wzrokowy jest wyrazem szacunku i pokazuje drugiej osobie, że ją słuchamy. Tutaj ludzie odbierają to zupełnie odwrotnie.
Później omawiamy tematy współpracy w grupie i motywacji. Na koniec Ela prowadzi krótkie, ale bardzo interesujące zajęcia o zasadach animatora. Pokazuje wszystkim napisane na kartkach 5 haseł i omawia każde z nich. Później dzieli nas na grupy i daje każdej z grup jedno hasło. Naszym zadaniem jest wymyślić ruchy i okrzyk do danego hasła.
Gdy po spotkaniu wracamy do pokoju, na podłodze i w wiadrach jest sucho. Niestety deszcz zaczyna teraz mocniej padać. Zasypiając słyszę cichy odgłos skapującej do wiaderka wody. (Weronika)