Przed siódmą budzą mnie dzwony pobliskiego kościoła. Mimo zmęczenia wstaję z wielką radością i ciekawością, co przyniesie dzisiejszy dzień. Po Mszy udajemy się na przepyszne śniadanie (miękkie bułeczki z czekoladą). Niesamowicie smakuje mi też tutejsza kawa, którą mogę wypić razem z mlekiem w proszku. Jest ono bardzo słodkie i nadaje kawie wspaniałego smaku.

Dzieci w Gambii witają nas z olbrzymią radością i entuzjazmem, od razu podbiegają, gdy przechodzimy obok, aby się przywitać. Po śniadaniu wręczamy księżom prezenty przywiezione z Polski. Są to między innymi: kielich, dwie świece i lichtarze liturgiczne, monstrancja oraz parę ornatów. Następnie Carlos mówi nam jak wygląda plan na dzisiejszy dzień. Dostajemy również książeczki z tutejszymi modlitwami i podręczniki lidera. Nagle na jednym z krzaków dostrzegamy piękną odmianę kolibra. Ptak jednak szybko odlatuje.

Jedną z rzeczy, która najbardziej mi się podoba i tkwi głęboko w mojej pamięci jest zabawa z dziećmi. Kiedy podchodzi do nas trójka małych chłopców na początku, razem z Weroniką, nie wiemy jak się zachować, jednak szybko udaje nam się znaleźć z nimi wspólny język. Odbijamy razem piłkę. Dzieci nas nie oszczędzają, kopiąc twardą piłkę prosto w nasze twarze. Pokazują nam również zabawę w małpki. Wspinają się na niskie drzewka i szczęśliwe obrywają z nich gałązki. Dwie małe dziewczynki dobierają się do naszych włosów i zaczynają je czesać. Nie są przy tym, ani trochę delikatne, więc sporo włosów zostaje przy tym wyrwanych. Ostatecznie kończymy ze starannymi warkoczami i kwiatami we włosach. Ksiądz Carlos proponuje, że da nam klej, aby te fryzury utrzymały się na zawsze.

Po obiedzie mamy szanse przejechać się na tzw. pace samochodu. Bardzo podoba mi się taki sposób jazdy. Podobno ludzie tutaj często dosiadają się, aby zapewnić sobie szybszy transport. Tak o to dojeżdżamy do ogrodu, w którym ksiądz Peace chce, abyśmy zobaczyli plantację. Zostajemy tam poczęstowani owocem cashew (orzeszki nerkowaca). Ma on bardzo oryginalny smak. Jest jednocześnie słodki i kwaśny, a jego skórka jest strasznie gorzka. Następnie udajemy się do oratorium. Ela, Kuba i Weronika idą na plac zabaw, gdzie opiekują się najmłodszymi. Na początku gram w siatkówkę, razem z młodzieżą z Gambii. Gra jest bardzo emocjonująca. Obie drużyny kłócą się, czy piłka uderzyła w boisko przeciwnika, czy nie. Na początku ciężko mi zrozumieć, jak w tej grze tutaj odbywają się przejścia i kto powinien iść na serw. W końcu dociera do mnie, że tutaj to bez znaczenia, a później w mojej drużynie nie dochodzi już w ogóle do zmian serwującego. W połowie gry podchodzi do mnie ksiądz Carlos i pyta się, czy nie chciałabym zagrać w badmintona. Zgadzam się. Gra w debla bardzo mi się podoba, więc po dwóch godzinach, kiedy jedna dziewczyna pyta się mnie czy nie jestem zmęczona, z ciężkim sercem oddaje jej paletkę i idę na zbiórkę. Żałuje jedynie, że nie wzięłam butelki z wodą na spotkanie oratorium. Jutro trzeba będzie o tym pamiętać, bo jest tam strasznie gorąco.

Nastał czas na wspólne odmówienie różańca. Dzielimy się na dwie grupy. Po drodze odkrywamy nie znane dotąd fragmenty wioski. Ulice tutaj mają mnóstwo pyłu, który przylepia się do nóg. Można na nich zobaczyć sporo bezpańskich, wygłodniałych psów, jak również świnki, krowy i kury. Razem z Kamilą, Teresą i Weroniką udajemy się do niewielkiego domku w wiosce, przed którym, siedząc w kółku na drewnianych ławeczkach, odmawiamy razem modlitwę.

Gdy już mamy wracać, niespodziewanie zostaje nam zaproponowane mango. Dostajemy sześć, dojrzałych, soczystych owoców, zapakowanych w foliową torebkę. Zostajemy nauczone w jaki sposób powinno się je kroić w prawidłowy sposób. Chociaż ksiądz Carlos, chyba jest załamany tym jak nam idzie i zaczyna mi pomagać. Na kolacje jemy kurczaka, ziemniaki oraz naleśniki.

Zmęczona, ale szczęśliwa, jedyne czego pragnę to położyć się i zasnąć. Jednak czeka nas jeszcze podsumowanie dnia. Rozmawiamy o tym co nam się dzisiaj podobało. Kiedy wchodzę do łazienki, aby się umyć, okazuje się, że na ścianach pojawiły się małe robaczki, podobne trochę do ciem ze zwiniętymi skrzydłami.

Kiedy w końcu kładę się spać, przez głowę przelatują mi wydarzenia z dzisiejszego dnia. Bardzo mi się tu podoba i cieszę się, że to dopiero początek i na pewno jeszcze wiele zaskakujących i ciekawych wydarzeń mnie tu czeka. (Gosia)