Dzień zaczyna się bardzo zwyczajnie. Jedyna różnica jest taka, że nie mamy mszy porannej. Dziś msza odbędzie się później ze względu na comiesięczną procesję. Możemy więc podejść nieco luźniej do poranka i spieszyć się nieco mniej. Przychodzimy więc spokojnie na śniadanie i poranną toaletę u salezjanów. Pogoda okazała się wyjątkowo sprzyjająca. W przeciwieństwie do poprzedniego dnia nie jest zbyt mocne słońce. Brakuje też deszczu, który znacznie utrudniałby organizację aktywności. Dzień zaczynamy klasycznie od lekcji. Ze względu na duże obciążenie wolontariuszek z Krakowa w przedszkolu, chodzimy także do nich. Z samego rana dołączają do nich Ela i Dominika. Ja dochodzę niedługo po skończeniu swojej lekcji. Dzieci bardzo cieszą się z naszej obecności. Ciągną nas za ręce, do wspólnej zabawy, wspinają się na nas, abyśmy brali je na ręce i uśmiechają się wykrzykując nasze imiona. Wszystkie wymagają dużej uwagi. Nie dziwi więc, że do dzieci potrzeba nieco więcej animatorów. Na początku wolontariuszki organizują dzieciom zajęcia na macie. Później zaczynają się zabawy nieco bardziej kreatywne od modelowania rozmaitych kształtów z kolorowych wyciorów po rysowanie kolorową kredą po tablicach. Dużo satysfakcji przynosi nam ogrom radości, jaką dzieci czerpią z przygotowanych aktywności. Kiedy przychodzi czas, idziemy z dziećmi na teren szkoły. Tam rozpoczynają się tańce. W ich czasie Paula uczy kroków tańca brazylijskiego. Mimo pewnych trudności, młodzież szybko łapie kroki i czerpie z niego dużo radości. Po skończonych tańcach przechodzimy do pracy w grupach, a później na obiad. W związku z faktem, że sam posiłek nie jest ciekawy, pominę ten fragment opowieści. Po obiedzie Ela postanawia zasmakować w przysmaku, którym raczą się tutejsze dzieci. Z racji braku wielu możliwości jedną z niewielu możliwości na tego typu przyjemność są trzymane w niewielkich foliowych woreczkach napoje. Dzieci rozgryzają lekko końcówkę woreczka i wypijają powoli zawartość. W tak gorące dni często napoje te są mrożone i służą za pewnego rodzaju odpowiednik lodów. Do wyboru są łondzia, czyli sok z hibiskusa i sok z baobabu. W naszym przypadku trafia na to drugie. Niestety obwoźny sprzedawca wyprzedał już wszystkie mrożone łondzia. Nie żałujemy jednak zakupu. Ela zakupiła cztery woreczki do podziału. Sok z Baobabu, choć już nieco rozmrożony i nie przypominający lodów, smakuje wybornie. Następnym punktem programu są gry i zabawy wewnątrz i na zewnątrz Hali ojca Jackiego Sharpe’a. Drużyny łączone w dwójki mierzą się w różnego rodzaju zawodach. Wraz zakończeniem się tej części dnia, przechodzimy do tak zwanych skillsów. Ela ponownie udaje się z gitarą na zajęcia zapoznające z tym wspaniałym instrumentem. Natomiast my z Dominiką zabieramy dzieci na kolejne zajęcia plastyczne. Po ich zakończeniu sprzątamy jeszcze nieco salę i myjemy stoły z resztek farby. Następnie udajemy się na podsumowanie dnia z animatorami i udajemy się na chwilowy odpoczynek. Tego dnia różaniec nie odbędzie się w codziennej formie. Dziś 24 sierpnia. W Kunkujang Mariama każdy 24 dzień miesiąca odbywa się tradycyjna procesja prowadząca spod senior school. Tym razem jej trasa przebiega jednak nieco inaczej. Kierujemy się pod jeden z domów w wiosce. Jest tak dlatego, że w sobotę zmarł z mieszkańców Kunkujang. W związku z tym dzisiejsza procesja kończy się pod jego domem. Tam też zostaje odprawiona msza z uczestnictwem mieszkańców wsi i rodziny zmarłego. My także bierzemy w nich udział. Msza odbywa się dokładnie między dwoma budynkami, które stoją w odległości około pięciu metrów. Warto pamiętać, że domy Gambijczyków nie przypominają tych polskich. W oknach najczęściej nie ma szyb. Te przepuszczają światło tylko, kiedy są otwarte. Same okna zabite są nieco pofalowaną blachą. Inne funkcjonują w postaci murowanej kraty. Domy są podłużne i każdy zawiera na wpół otwartą werandę. Poza ludźmi zgromadziły się też kury. Zwierzęta chodzące samopas to częsty widok w Gambii. Nawet jadąc do miasta widuje się krowy przechodzące przez ulicę, lub wylegujące na poboczu. Mszę father Carlos. W czasie kazania opowiada o świętym Bartłomieju, którego wspomnienie przypada właśnie dziś. Tłumaczy też różnicę między czczeniem Maryi, a kultywowaniem jej w sposób zarezerwowany dla Boga. Kiedy robi się ciemniej ołtarz zostaje oświetlony przyniesioną z do mu księży lampą o bardzo mocnym świetle. Pod koniec mszy zostają wygłoszone dwa świadectwa na temat zmarłego. Po mszy kierujemy się do domu salezjańskiego na kolację, a po kolacji udajemy się do spania, bo jutro wstanie kolejny dzień pełen nowych wyzwań. Piotr Olszewski