Od momentu przyjazdu wiemy doskonale, że ten dzień nie będzie taki, jak pozostałe. Na nasze nieszczęście już wieczór poprzedniego dnia postanawia nas zaskoczyć. Po powrocie z kolacji do pokojów odkrywamy, że z naszych kranów i pryszniców nie leci woda. Odbiera nam to możliwość odbycia codziennej i tak bardzo niezbędnej, wieczornej toalety. Korzystamy więc z wody w butelkach, która nam została. Budzimy się więc nieco niepocieszeni z naszego stanu higieny. Idąc na śniadanie mamy nadzieję, że uda się to naprawić. Father Carlos zapewnia nas, że jest to proste do zrobienia, co nieco poprawia nam humor. Korzystamy z toalety na werandzie przy domku gościnnym obok domu księży. Dzisiejszy program przewiduje, że ważne wydarzenia zaczną się nieco później, możemy więc spokojnie poociągać się nieco i korzystać z uroków przedpołudnia. Na dziś przewidziane jest uroczyste, parafialne pożegnanie księdza Piotra. To ważne wydarzenie. Ksiądz posługiwał w Gambii przez ostatnie trzy lata realizując bardzo wiele przedsięwzięć. Warto jednak podkreślić, że był w Afryce przez ostatnie osiemnaście lat, wcześniej przez piętnaście lat służąc jako misjonarz w Ghanie. W odróżnieniu od poprzednich pożegnań, to jest pożegnanie parafialne. Parafia liczy dwanaście wiosek. Spodziewamy się, że parafianie z każda z tych wiosek będzie miała swoją, choćby kilku osobową, reprezentację. Przed rozpoczęciem mszy przechodzimy jeszcze do naszych pokojów, aby przygotować się lepiej na Mszę Świętą. Msza zaczyna się niedługo po jedenastej. Nie przypomina ona typowej dla tygodnia, a raczej przypomina niedzielną. Mało kto z Gambijczyków przychodzi ubrany w typowo europejskie ubrania. Dominują odświętne stroje w typowo afrykańskim kroju. Kobiety przygotowują sobie odświętne fryzury. Rodziny przychodzą odświętnie ubrane. Ciekawe jest to, że rodzeństwa często ubrane są w stroje z takiego samego materiału. Z tego powodu koszule i sukienki braci i siostrzyczek wyglądają bardzo podobnie. W Eucharystii nie brakuje tradycyjnych, bardzo radosnych śpiewów, którym towarzyszą afrykańskie bębny i klaskanie. Na kazaniu ksiądz Piotr dokonuje pewnego rodzaju podsumowanie swoich ostatnich trzech lat w Gambii, dziękował za te ostatnie lata i powiedział co zawdzięcza. Modlitwa wiernych przepleciona jest pieśniami. Pod koniec ksiądz zostaje poproszony na środek. Kolejne delegacje, z różnych wiosek i wręczają księdzu podarki. Po mszy wychodzimy przed kościół. Ludzie witają się na kościelnym podwórku, a następnie kierują się na boisko Youth Centre. Przechodzimy tam i my. Zaraz koło boiska do koszykówki rozłożono dwa namioty pełniące formę zadaszenia, pod którymi stoją gęsto ustawione krzesełka, a koło trybun postawiono wielkie głośniki. Szczególne miejsce pod namiotami zajmuje specjalnie ozdobiony stolik za którym stoją dwa krzesełka. Miejsca te są przygotowane dla księdza Piotra i księdza Jerzego. Po zmienieniu ubioru na bardziej odpowiadający luźnego poruszania się po okolicy, pojawiają się sami zainteresowani. Na miejscu jest już bardzo wielu ludzi. Dzieci i większość mieszkańców Kunkujang zasiadają na trybunach. Reszta zasiada pod namiotowym zadaszeniem. My siadamy wśród większości mieszkańców u dołu trybun. Mimo zapytania nas, czy nie chcielibyśmy usiąść na krzesełkach, decydujemy tu pozostać. Niedługo potem rozpoczynają się wydarzenia pożegnalne. Na samym początku księża zostają poproszeni do krótkiego tańca. Później rozpoczyna się część artystyczna. Na dźwięk pieśni śpiewanej przez dziewczynę stojącej na środku boiska, na boisku powoli pojawiają się tańczące dziewczyny. W drugiej części tego programu, wspomniane dziewczyny tańczą w białych koszulkach z dużym nadrukiem „we love you father Peter” dookoła różowego serca. W pewnym momencie ks. Piotr postanawia dołączyć do tańczących. Później dołączają też ks. Jerzy i ks. Peace. W pewnym momencie prowadząca wydarzenie prosi animatorów, aby pomogli przynieść jedzenie przygotowane w szkolnej kuchni. Udajemy się więc z Elą, aby pomóc w przenoszeniu dużych mis z ryżem, sosem i mięsem. Kiedy wszystkie potrzebne elementy obiadu są już na miejscu, pomagamy przy rozłożeniu go. Dziewczyny stają przy stołach i pomagają przy podawaniu obiadu dzieciom. Tymczasem ja biorę dużą metalową tackę i przenoszę na niej talerze pełne jedzenia, które zostaje rozdane siedzącym pod namiotem. Starszym do posiłku podano łyżki. Dzieci siadają ze swoimi obiadami pod ścianą oratorium i jedzą rękami. Dla mieszkańców Afryki jedzenie rękami nie jest niczym dziwnym, taka forma spożywania posiłku jest obecna nawet w restauracjach i barach. Z czasem animatorów zajmujących się posiłkiem jest już zbyt wielu. Każdy, komu mieliśmy przynieść talerz z posiłkiem już go otrzymał. Father Carlos proponuje nam, abyśmy przeszli do domu księży na obiad. W czasie posiłku, żegnamy się z księdzem Jerzym. Już tego wieczora ksiądz wylatuje z Gambii i wraca do Polski, aby przygotowywać Zespół Szkół do rozpoczęcia roku szkolnego. Od tego momentu będziemy musieli radzić sobie bez księdza. Pozostając w domu księży po posiłku, przygotowujemy ciastka i ciasta na jutrzejszą wizytację. Przychodzimy jeszcze na koniec pożegnania. Jak każde większe wydarzenie, kończy się ono odegraniem hymnu państwowego. Wszystko kończy się mniej więcej piętnaście minut przed dziewiętnastą. Ze względu na specyfikę dnia stwierdzamy, że być może nie ma codziennego różańca. Udajemy się więc we dwoje z Dominiką na krótki spacer. Najpierw podchodzimy pod bramę miejsca, w którym nasze wolontariuszki i ksiądz Jerzy mieszkali dwa lata temu. Później wracamy wolnym krokiem do wioski. Nasz spacer odbywa się tropem sępów. Te padlinożerne ptaki są tutaj częstym widokiem i siadają całkiem blisko ludzi. Postanawiamy więc zobaczyć je z bliska. Kiedy wracamy na miejsce, okazuje się, że różaniec odbywa się tradycyjnie. Dołączamy więc do wszystkich, aby odmówić ostatnią dziesiątkę i pozostajemy na słówku księdza Peaca. Podkreśla w nim, że pożegnanie księdza Piotra było tak huczne i wesołe, bo przez ostatnie lata udało mu się tak wiele zorganizować. Po modlitwie udajemy się do domu księży. Tam wraz z wolontariuszkami z Krakowa pomagamy przy zestawach filiżanek, które ksiądz Piotr zamówił, aby zabrać ze sobą do Polski. Pakowanie kończymy nieco później i udajmy się na kolację. Na koniec kolacji na podwórku przed domem księży salezjanów odbywają się jeszcze wspólne i radosne tańce. Ten niezwykle bogaty w wydarzenia dzień kończy się nieco później, ale z radością. Piotr Olszewski