Pierwsza, cała doba w Afryce. Noc mija spokojnie choć deszczowo, wszyscy wychodzimy z tego sucho, choć w moim pokoju delikatnie cieknie z sufitu. Nasze pokoje są wyjątkowo wygodne, śpimy na dużych łóżkach, bez kołder ze względu na wysoka temperaturę. Na wszelki wypadek mamy ze sobą prześcieradła do przykrycia. Do pokojów mamy dołączone łazienki z toaletą, prysznicem i umywalką. Nie zabrakło też lustra i półki na kosmetyki. Zarówno w umywalce, jak i pod prysznicem mamy jedną gałkę do lania wody, nie ma wyboru między ciepłą a zimną. Mimo wszystko uznajemy, że warunki są niesamowicie wygodne i jesteśmy tym nawet nieco zaskoczeni. Ciepłej wody też nikomu nie potrzeba, w tym cieple zimna woda przynosi ulgę. Dzień rozpoczynamy Mszą, którą prowadzi proboszcz, father Carlos z Peru. We Mszy uczestniczy część dzieci z lokalnej szkoły. Wraz z jej końcem ksiądz Piotr przedstawia nas po raz pierwszy grupie dzieci, które przyszły na Mszę. Po Mszy udajemy się do domu księży na śniadanie. Obok kanapek i naleśników w naszym posiłku pojawia się mango, które staje się głównym bohaterem śniadania. Odpowiednie przygotowanie owoców do spożycia pokazuje nam father Peace z Nigerii. Zaraz po śniadaniu zbieramy się do wyjazdu do Banjulu, aby wymienić walutę na Gambijskie Dalasis. 100 dalasis odpowiada mniej więcej 2 dolarom, czyli mniej więcej 7 złotym. Po wymianie waluty udajemy się na targowisko Senegambia. Tam oglądamy różne pamiątki, które są do nabycia, większość z nich jest robiona ręcznie, dominują odzież, drewniane figurki i różnego rodzaju biżuteria, spośród której wiele wyrzeźbione jest z krowiej kości czy zrobione z muszelek. Całe targowisko zbudowane jest jako kwadratowy plac. Każdy stragan charakteryzuje się tym, że jest dwuczęściowy, z jednej strony ścieżki są wspomniane już zabudowania, z drugiej strony stoliki na których leży biżuteria, sporadycznie puste w środku krowie rogi, z których część wygląda na specyficzne szklanki. Szczególnym zainteresowaniem cieszy się gra w kamyczki na charakterystycznej drewnianej planszy. Sprzedawca zaprasza naszą koleżankę Elę do wspólnej gry, nie namawia jej do zakupu, ale wzbudza nasze zainteresowanie ciekawym przedmiotem. Po wędrówce między straganami wracamy na obiad do Kunkujang Mariama. Ulice pełne są samochodów, wiele z nich jest już bardzo starych z bardzo zużytą, nierzadko zardzewiałą karoserią. Inne są nowe, najpewniej należą do najzamożniejszych Gambijczyków lub przyjezdnych z różnych stron świata. Wzdłuż dróg często widać stragany z owocami, nierzadko sprzedawane są też czajniki. Ciekawą rzeczą są stojące przy drogach meble, głównie kanapy, które najpewniej wystawione są na sprzedaż. Wszędzie chodzą krowy, które co jakiś czas blokują ruch uliczny przechodząc z jednej na drugą stronę, inne wylegują się pod samą drogą. Co jakiś czas mijamy niewielkie meczety. Niedługo po obiedzie udajemy się do Don Bosco Youth Center, gdzie spędzamy czas z lokalnymi dziećmi i młodzieżą, gramy w siatkówkę, koszykówkę, czy po prostu rzucamy piłką lub pomagamy mniejszym z nich wspiąć się na atrakcje na placu zabaw. Każda z tych rozrywek sprawia dzieciom mnóstwo radości, a my przez jakiś czas nie myślimy o tym, że wysoka temperatura wyciska z nas pot. Po skończonej zabawie udajemy się na wspólny różaniec. Przechodzimy w modlitwie przez wieś, aby przy trzeciej dziesiątce zawrócić i zakończyć modlitwę w kaplicy świętego Franciszka. Po zakończeniu modlitwy różańcowej ksiądz Piotr rozpoczyna słówko, w międzyczasie przedstawiając nas zebranym w budynku, prosząc nas o podanie imion i kilku informacji na temat siebie w oparciu o to, na jakim etapie nauki jesteśmy. Przy okazji słówka ksiądz zachęca młodzież do tego, aby starała się zaangażować w bezinteresowną pomoc nawet w najdrobniejszych rzeczach, podkreślając, że choć pozornie możemy nic z tego nie mieć, a nawet wiele stracić, to w rzeczywistości daje nam to w perspektywie czasu bardzo wiele. Kończąc dzień słówkiem udajemy się na kolację, w czasie której obok kanapek, zostaje podana lekka zupka na mięsie i marchewce, a także pap, czyli lekka kaszka z mąki kukurydzianej, do której dodajemy mleko w proszku i miód lub cukier. Pap spożywamy z naleśnikami. Wracając na chwilę do mleka w proszku. Dodajemy je do papu ponieważ nie używamy zwykłego mleka, przerwy w dostawach prądu grożą zepsuciem mleka. Tego dnia świętujemy pięćdziesiąte urodziny księdza Peace’a, a także urodziny księdza Carlosa. Po wspólnym odśpiewaniu „Happy Birthday”, a także naszego polskiego „Sto lat”, które cieszy się dużą popularnością, wznosimy mały toast stukając się szklankami i kieliszkami z księdzem Peace’em, którego bardzo cieszą nowe sandały i telefon przekazane przez Paulę. Na ręce księdza Carlosa przez Elę zostaje przekazany prezent dla parafii w postaci ślicznego ornatu z wizerunkiem Maryi Wspomożycielki na przodzie i symbolem maryjnym na tyle. Dzień kończymy z radością i pełni entuzjazmu z myślą o dniach następnych. Piotr Olszewski