Dzień zaczynamy tradycyjnie Mszą Świętą o godzinie 7.00. Podczas kazania ksiądz Raphael nawiązuje do dzisiejszego Święto Niepodległości Liberii. Po mszy udajemy się na śniadanie. Dzisiaj w związku z narodowy świętem nie ma Holiday Campu. W południe udajemy się wraz z Uve do opuszczonego hotelu, który w latach swojej świetności przyciągał rzesze bogatych turystów. Nosi on znamienną nazwę „Africa”. Hotel ten jest obecnie zdewastowany I opuszczony, został zniszczony podczas wojny domowej, a następnie to co w ni zostało rozkradła miejscowa ludność. Hotelu pilnuje grupka ochroniarzy , która pilnuje by po budynku nikt nie chodził , a przede wszystkim nie robił zdjęć. Jednak po wręczeniu ochroniarzom ,,pewnej sumki” wpuszczają nas do środka A jeden z nich oprowadza nas po hotelu. Ochroniarz mówi nam, że do zakupu hotelu przymierzał się M.Kadafi lecz jego śmierć zakończyła transakcje sprzedaży hotelu. Od jakiegoś czasu zakup hotelu rozważa chińskie przedsiębiorstwo, które zamierza odrestaurować hotel, który w latach swojej świetności przyjmował najwybitniejsze postacie Afryki. Budynek był miejscem walki podczas wojny domowej, rebelianci opanowali budynek i zamienili go w swoja twierdze. Na ścianach budynku dostrzegamy dziury, zrobione jako pozycje strzelnicze dla karabinów, a na dachu według opowieści ochroniarza znajdowały się karabiny maszynowe. Budynek jest świetnie ulokowany, jest on zbudowany na skale a droga do niego jest bardzo zawiła. Z dachu hotelu można podziwiać panoramę całego miasta. W hotelu robimy sobie zdjęcia, dziękujemy ochroniarzom I udajemy się pod pomnik Josepha Robertsa – Pierwszego prezydenta Liberii. Robimy wspólne zdjęcie i udajemy się dalej w drogę. Jedziemy na pobliskie targowisko, gdzie dokonujemy zakupu tradycyjnych pamiątek z Liberii. Targowisko nie jest tak dużym miejscem jak jego odpowiednik w Ghanie, składa się zaledwie z 10 domków, które pełnią rolę warsztatu i sklepu. Robimy zakupy. Na targowisku spędzamy około godzinę czasu, po czym udajemy się do miejsca naszego zakwaterowania Don Bosco Center. W trakcie drogi obserwujemy jak miejscowa ludność świętuje swoje święto narodowe. Bawią się wraz z rodzinami i przyjaciółmi na ulicach Monrovi. Po powrocie z targowiska udajemy się na obiad, a po nim na chwilę odpoczynku. Jesteśmy również świadkami miejscowego samosądu. Przez okna naszych pokoi obserwujemy jak miejscowi złapali złodzieja i najpierw go pobili ( za gorsze przestępstwa można bandytów zatłuc na śmierć), a następnie oblali alkoholem i kazali mu umyć się w szamponie. Dopiero po dokonaniu samosądu wzywa się na miejsce policję informują nas animatorzy. Wieczorem fr. Raphael proponuję nam spacer po ulicach Matadi, jest to dzielnica na której mieszkamy. W drodze widzimy jak ludzie bawią się i odpoczywają. Mamy okazję zobaczyć studio fotograficzne, gdzie miejscowi robią sobie pamiątkowe zdjęcia z okazji Dnia Niepodległości, odwiedzamy siostry zakonne , które zapraszają nas na dłuższą pogawędkę. Następnie wsiadamy do KeKe, które dzięki uprzejmości kierowcy poprowadził Adam. Dojeżdżamy do domu przyjaciół fr.Raphaela, którzy goszczą nas i wspólnie spędzamy wieczór. Jest to rodzina pochodząca z Beninu, która od 15 lat mieszka w Liberii i prowadzą tu swój biznes. Posiadają zakład fryzjerski, który cieszy się dobra renoma wśród miejscowej ludności, a także hotel. Dowiadujemy się że Państwo Ci jeżdżą do rodziny do Beninu co roku na święta i na wakacje. Koszt jednego biletu to około 1000 $ . Po miłej pogawędkę i rewelacyjnie spędzonym czasie dziękujemy gospodarzą I wracamy do domu. Przyjaciele księdza Raphaela proponują nam, że nas odwiozą. Po powrocie do Don Bosco Center udajemy się na małą przekąskę i wspólnie spędzamy resztę dnia. Adam W.