SZKOLNY PROJEKT MISYJNY – GHANA 2017


Wstajemy o 7 rano. Kolejny dzień półkoloni. Dziewczyny już pojechały do Afienyi. My jemy szybko śniadanie, zabieramy plecaki i o godzinie 7:30 wychodzimy. Zaraz za naszą bramą znajduje się spokojna boczna uliczka. Samochodów prawie nie ma. Co jakiś czas widać ludzi. Stoi tu parę sklepów. Mijamy też długi, żółty, szkolny autobus. Jedzie po dzieci z CPC. Machamy animatorom, którzy są w środku i dzieciom. Ku naszemu zdziwieniu autobus nie jest pusty, widocznie zabiera też inne dzieci. Autobus nas mija, a my idziemy dalej aby skręcić w ruchliwą drogę pełną samochodów, i sprzedawców. Kierowcy jak zwykle są głośni. Trąbią i krzyczą. Sprzedawcy, głównie kobiety z tacami na głowach. próbują sprzedać jajka, orzechy, banany i słodycze. Po jednej stronie ulicy są stoiska z chlebami i małe sklepiki, po drugiej wielki pole na którym położone są jakieś rury. Odkąd tu przyjechaliśmy ktoś ciągle na nim pracuje. Mijamy sprzedawcę opon i rząd ciężarówek, który zawsze stoi w tym samym miejscu, a następnie dochodzimy do małego bazaru. Na tym bazarze zawsze jest dużo ludzi. Ktoś coś sprzedaje, ktoś się targuje, dzieci biegają. Swoje stanowisko mają też taksówkarze. Ich samochody są na ogół w opłakanym stanie, ale tutaj nie ma jasno określonych przepisów, dotyczących pojazdów. Po minięciu bazaru skręcamy już do szkoły. Jak zwykle wita nas charakterystyczny głos mężczyzny zachęcający do kupna jego towarów puszczany na okrągło przez megafon. Gdy dochodzimy do szkoły jest prawie 8.00. Dzieci już są. Tańczą na środku ustawione w wężyk. Szybko się do nich dołączmy. Po zabawie przywitanie, modlitwa, kilka słów od prowadzących i o 8.30 dzieci już są w klasach. Klasy nie są ładne. Odrapane ściany, nie jednolite ławki, a okna nie dostarczają odpowiedniej ilości światła. W Ghanie panuje system nauczania bez przerw tzn. trzy godziny lekcji pod rząd. Nic dziwnego, że dzieci roznosi. Nauczyciel w naszej klasie nie do końca sobie radzi. W klasie jest ponad 30 dzieci i 3 opiekunów. Mali uczniowie nie potrafią wysiedzieć w ławce. Ciągle się kręcą, wstają, chodzą po klasie, biją się i wychodzą z klasy kiedy im się podoba. Mimo starań opiekunów w klasie panuje straszny hałas i zamieszanie. W takich warunkach ciężko jest przeprowadzić lekcje. Niewiele więc udaje się zrobić. Po 3 bardzo męczących godzinach idziemy z powrotem do hali gdzie odbywają się spotkania i zabawy dla wszystkich dzieciaków z Holiday Camp. Jest chwila zamieszania. Potem uczestnicy siadają. Odbywa się kilka konkursów i zabaw. Słówko od prowadzących i z powrotem udajemy się do klas, ale tym razem nie na lekcje. Idziemy tam grupami. Szykujemy prezentacje na piątek. Nas już tu nie będzie, ale dzieci zaprezentują swoje projekty. O godzinie 12.00 z powrotem idziemy do hali. Jeszcze kilka zabaw, modlitwa przed jedzeniem i udajemy się do jadalni czyli do dwupiętrowej altanki gdzie znajduje się kuchnia. Dzieci ustawiają się w kolejkę. Najpierw one dostaną jedzenie dopiero potem animatorzy. Ale kolejka dochodzi też do nas. Dzisiejszy obiad nie zaskakuje nas niczym. Ryż z ostrym sosem. Ostre rzeczy i jajko to tutejsza specjalność oraz woda z woreczków. Po obiedzie dzielimy się na grupy uprawiające różne spory. W Ghanie sport odgrywa ważną rolę. Agata idzie na basen z grupką dzieci i kilkoma opiekunami. W Ghanie niewiele osób umie pływać, ludzie boją się wody, a ja i Adam idziemy z dzieciakami potańczyć. Dzieci a zwłaszcza dziewczynki uwielbiają tańczyć. Pokazują mi swoje ulubione kroki gdy Adam załatwia muzykę. Mali tancerze czekają na niego z niecierpliwością. Niestety niewiele dziś tańczymy gdyż głośnik jest zepsuty. Ale słaba jakość dźwięku nie przeszkadza dzieciom. One i tak mogą tańczyć. Tańczymy dużo w kółeczku. W sumie chyba są zadowolone. Po 2 godzinach schodzimy znów do sali. Jest godzina 15.00 co oznacza, że do końca półkoloni została godzina. Jesteśmy zmęczeni, ale to nie koniec tańczenia na dziś. Wraz z innymi animatorami i wszystkimi dziećmi tańczymy jeszcze trzy tańce. Uczestnicy półkoloni są bardzo zadowoleni. Siadają z powrotem na miejsce. Mają jeszcze kilka konkursów i zabaw. Potem sprzątanie i modlitwa. Dzieci opuszczają teren szkoły 20 minut po 16. Nas jeszcze czeka spotkanie animatorów. Nie udaje nam się z niego wymigać więc zrezygnowani siadamy na ławkę. Tutejsze ławki nie są wygodne. Szykujemy się na 2 godziny słuchania. Ale czeka nas zaskoczenie. Spotkanie kończy się w rekordowym czasie 30 min. Mile zaskoczeni udajemy się w drogę do domu. Musimy jednak zrobić jeszcze małe zakupy. W jednym z małych ciasnych sklepików kupujemy tutejszą nutellę a na przydrożnym stoisku nabywamy chleb. Potem możemy iść prosto do domu. Jesteśmy zmęczeni i brudni. Chcemy wziąć prysznic ale jak zwykle w takich chwilach brakuje wody. Musimy po prostu spokojnie poczekać. Tymczasem dziewczyny wracają z Afienyi. Przywozi je Silvanus. Wita się ze wszystkim, pyta jak dzień i zostaje na kolacji. Na kolacje zostaje też Raphael, który jak zwykle naprawia wodę tzn. sprawia, że ona leci. Spędzamy razem bardzo przyjemny wieczór. Patrycja