SZKOLNY PROJEKT MISYJNY – GHANA 2017


Ostatni dzień półkolonii w tym tygodniu. Grupa z Afienyi wstaje o 5.30. Postanowiłyśmy zrobic animatorom niespodziankę. Robimy dla nich kanapki. Docieramy na miejsce żółtym, szkolnym autobusem przysłanym ze Stanów Zjednoczonych. Po drodze odwiedzamy dom jednego z animatorów. Jest to bardzo skromne mieszkanie, bez korytarza. Od razu z dworu wchodzi się do pokoju. Jest w nim mała szafka, biurko i lustro. Na podłodze leży materac. Przed domem jest duży ruch, wszyscy sąsiedzi już wstali i wykonują swoje obowiązki. Obóz zaczyna się o 9.00. Rozpoczynamy modlitwą i przedstawieniem tematu dnia. Tym razem mówimy o skromności. Po wprowadzeniu, dzieci idą do swoich klas. Lekcje trwają trzy godziny: przyroda, matematyka i angielski. W Ghanie nauczyciele mogą bić dzieci, jest to ich zwyczaj kulturowy. Po nauce wszyscy idziemy do kaplicy na konferencje. Głównym założeniem jest powtarzanie tematu dnia na każdym etapie zabawy, tak by dobrze utrwaliło się to nawet najmłodszym uczestniku. Wszyscy podzieleni są na cztrery grupy: Adamos (czerwony), Zatti (niebieski), Don Rue (żóty), Srugi (zielony). Są to nazwiska błogosławionych Salezjanów. Jestem animatorką grupy niebieskiej, więc zaprowadzam ich do namiotu pod którym będą jedli. Dzisiaj na obiad ryż z kurczakiem i sosem. Dużą uwagę zwraca się na jedzenie razem ze swoim zespołem. Mamy czuć się jego częścią. W Ghanie normalne jest jedzenie z jednej miski. Ludzie, którzy mają swoją porcje, zapraszają siebie nawzajem do wspólnego posiłku. Nie są egoistyczni, dzielą się wszystkim co mają, pomagają sobie. Zauważyłam to szczególnie podczas lekcji w klasach, dzieci wymieniają się swoimi rzeczami, pożyczają sobie nawzajem ołówki, temperówki, gumki. Wydaje się mi, że dzięki temu szybciej zacieśniają się więzi między nami. Przecież minął dopiero niecały tydzień pracy, a nasze relacje z animatorami są bardzo dobre. Czuję jakbym znała ich znacznie dłużej. Najedzeni zaczynamy zabawy na zewnątrz. Podczas pierwszej konkurencji dzieci stoją w rzędzie i obejmują osobą przed sobą. Tworząc w ten sposób długi łańcuch. Osoba, która stoi na samym końcu ma przypiętą do spodni chustkę innej drużyny. Ich zadaniem jest zabranie i odzyskanie swojego koloru chusty bez przerwania łańcucha. Kolejną grą są muzyczne krzesła. Jedna runda zorganizowana jest dla animatorów. Mi udaje się zdobyć drugie miejsce. Gramy też w koszykówkę, lecz koszem do któego musimy trafić jest członek naszej grupy i jego ręce. Na sam koniec dnia tańczymy. Po podsumowaniu dnia wracamy do domu. Jesteśmy wyczrpani. Dziś rozmawialam z jednym z animatorów na temat naszych państw. Powiedział mi, że cięzko jest mu się tu rozwijać ponieważ nikt nie daje mu szansy na wykorzystanie swojej wiedzy. Dobrym przykładem, który podał były języki obce. Powiedział, że chciałby mówić po niemiecku i francusku, ale jest to trudne ponieważ, najpierw musiałby poznać kogoś kto mógłby go nauczyć, a wyjechanie z Ghany jest trudne. Większosć osób nie była nigdy poza granicami swojego kraju, co wiąże się z tym , że najprawdopodobniej nie będą mogli nigdy używać obcych języków. Chcą się rozwijać, niestety często nie mają takiej możliwości. Jest to bardzo przykre i skłaniające do przemyśleń. Czy we właściwy sposób wykrzytujemy nasz czas i możliwości ? Około godz. 18.00 wracamy do domu, jemy kolacje i idziemy spać. Ada